czwartek, 19 czerwca 2025

Jak ja wychowałam dzieci?


 

Podobno... 

Rozpieszczam mojego kota. 

A właściwie kotkę. Miśkę.

Rozpieszczam tez nie-mojego kota. Piernika - rezydenta.

 

Piernik jadał z miseczki. Zawsze zostawiał na dnie trochę jedzonka.

Pomyślałam, że trudno mu się z tego dna wylizuje, bo wąsy opiera o brzegi naczynia. Wyciągnęłam z czeluści talerzyk ładny, ozdobny, bożonarodzeniowy. 

- Piernik, nowa miseczka!

Zjadł wszystko! Wylizał.

Syn patrzy sceptycznie.

- Teraz trzeba mu jeszcze widelec dać!

Ha, ha...


 

 ***

Miśka je obiad. Piernik przybiega po chwili. Wspina się przednimi łapkami na szafkę. 

-Miuauuu!- domaga się donośnie. 

Daję mu  z ulubionej, jeszcze rano,  saszetki. Indyk z fasolką.

Wącha. Obchodzi talerzyk z drugiej strony. Wącha. 

Odchodzi z ogonem sztywno uniesionym do góry.

- Piernik!  Przecież to jest to samo jedzonko!

- No właśnie! - mówi mi jego ogon - Ciągle to samo! 

Siadam i szukam na Allegro nowej karmy. 

*** 

Kręcę się po kuchni wieczorem. 

Miśka przybiega i patrzy mi w oczy.

- Mii!- miauczy po swojemu delikatnym sopranikiem.

- Miśka, już jadłaś kolację - przypominam jej.

- Miii! - chyba nie wierzy.

- Nie dam ci więcej. 

- Miii! - ociera się o moje nogi.

Wzdycham. nakładam kolejną porcję wołowinki.

- Mamusia!- mówi karcąco Syn znad swojej spóźnionej kolacji - Jesteś niekonsekwentna! Ja nie wiem, jak ci się udało nas wychować?!!

Cóż. Oni tak tak nie miauczeli.


 

4 komentarze:

PAPROCH pisze...

Hahahaha :-D
Znakomity komentarz Brata mego.
No jakoś się udało.
Może ojciec równoważył? ;-)

mamuśka pisze...

Może konsekwencja nie jest najważniejsza.

PAPROCH pisze...

No, ale nie powiesz mi, że jest całkiem nieważna ;-)

mamuśka pisze...

Nie powiem.