poniedziałek, 14 kwietnia 2025

Emeryckie rozmowy- c.d.


Standardowe  przedświąteczne pytanie zadawane mi przez panią Anię z sekretariatu,  w czasach pracowicie minionych:

-  Jak tam pani Basiu, okna już pomyte?

Okna były pomyte, albo nie. Wieszałam też firanki, a w kalendarzu w kolejne dni wpisywałam:  posprzątać pokój dzieci, porządki w kuchni, łazienka, pranie, magiel, zakupy, sernik, sałatka, gotować jajka, żurek, sparzyć kiełbasę, pamiętać o borówkach, posiać rzeżuchę... 

Przez kolejne lata tak samo, tylko dzieci zaczęły same sprzątać swoje pokoje. 

Teraz wszystkie pokoje należą do mnie. A w kalendarzu mam wpisy: próba na Rewolucji, próba teatru cieni, występ w przedszkolu, zapłacić rachunki!

Święta się zbliżają.  

Rozmowy dzisiejsze emerytek na próbie :

- Jak tam, okna pomyte?

 

A. umyła już 5 okien, zostało do umycia  15, ma duży dom. Sama musi ogarnąć, bo cały jest dla niej.

Ela nic nie mówi, wyrwali jej właśnie dwa trzonowce, cała spuchnięta.

Córka załatwiła dla W. sprzątanie.

- Wszystko na błysk! Firanki już wiszą.  

Ula mówi, że nic nie robi. Tylko żurek. No i sałatkę, wiadomo. Dewolaje na obiad. Coś tam upiecze. Ma posprzątane. Zrobiła też świąteczną dekorację.

Do J. przyjeżdżają wnuki, musi im jakieś atrakcje zapewnić. Ugotować oczywiście, okna pomyje dopiero.

A. znowu musiała myć taras, piaty raz w tym roku, bo brudzi się strasznie. Trzy razy wodę zmieniała w wiadrze. Będzie gotować żur na wędzonce.

- Jakąś rybę w galarecie, roladę z karczku, jajka nafaszeruję, sos tatarski zrobię, mazurek też będzie.

- To cały czas w kuchni spędzisz!

- E, to samo się gotuje... 

(Czemu u mnie nigdy  SAMO się nie gotuje???)

W. pojedzie na śniadanie do córki. Będzie dużo gości.

E. pewnie przejdzie się na rezurekcję. 

U. rano w sobotę pójdzie ze święconką. 


 - A ty  Basia?

 

 A ja?  

Cóż. Nie mam tarasu. Ani firanek.

Wnuk sam sobie organizuje czas. 

Dewolajów nie umiem robić, a do jajek faszerowanych nie mam cierpliwości. 

Pobędę szczęśliwa, z brudnymi oknami. I z mazurkiem.

"Luz, blues, w niebie same dziury... "

 Radujmy się!


 


sobota, 22 marca 2025

Emeryckie rozmowy

 

Różne towarzyszki rozmowy mi się trafiały ostatnio. 

Towarzyszki emerytki, oczywiście. (Towarzyszki, ale nie товарищи)

Rozmowy zwykle zaczynające się od: "co tam u ciebie?'

Słowa kluczowe: kolejki, terminy, przeciwbólowe, suplementy, konsultacje, biopsja, leki, leki, leki...


Rozmowa pierwsza:

- Co tam u ciebie?

Zabieg, szpital, wycinek, szycie, opatrunki...

- Kiedy wyniki?

- Za tydzień. 

- Ale szwy już zdjęte ...

- Aha... 

- Miałam numerek 432.

- O matko!

- No...

 

Rozmowa druga:

- Jak poszło? 

- Godzinę czekałam na ten rezonans.

- Dobrze, że to nie boli.

- Tak, ale głośno i zimno...

- I co tam wyszło?

- Wynikli za cztery tygodnie.

- O matko! 

- No...

 

Rozmowa trzecia: 

Zapalenie, badania, szpital, konsultacje...

- ...no i antybiotyk dostałam.

- Na długo?

- Trzy tygodnie. 

- Jest lepiej?

- Strasznie słaba jestem. I schudłam.

- To cię wymęczyło...

- No !

 

- Ja to się cieszę za każdym razem, gdy wychodzę. Dopóki chodzę, to znaczy, że żyję!

- O, to, to!!! Święta racja!


niedziela, 16 marca 2025

Emeryt z rana

 

Wcale nie jest, jak śmietana. 

Raczej, jak zsiadłe mleko.

 

Obudziłam się dziś rano, rano.

Na piersi siedział mi rudy kot i wibrował z całą mocą swojego włochatego jestestwa.  

W prawe ucho chuchała mi szara mordka Miśki. 


Gdyby umiały mówić po człowieczemu, ponaglały by mnie pewnie:"jeść, jeść, wstawaj, budź się, halo, rano już, śniadanie, śniadanie!"

 

- Zaraz wstanę - obiecałam im - ale najpierw fotkę zrobię.

 

Zrobiłam. Cyk! 



Przy okazji sama sobie weszłam w kadr.

Na zdjęciu zobaczyłam ... swoją własną Mamę. Albo nawet Tatę!

 

I prysły ! Nie tylko zmysły, ale i złudzenia  oraz fałszywe samooceny.

Te wszystkie "nie wyglądasz", "dobrze się trzymasz" a nawet: "nic się nie zmieniłaś" (!!!!) - głupstwa i czcze bałwochwalstwo!

 


To ja???

Jak teraz żyć?


wtorek, 4 marca 2025

Do dna


 

 28.02.1981r.

Byłam wczoraj na pogrzebie Pawła.

Pawła poznałam 45 lat temu. Był jednym z najpogodniejszych, najżyczliwszych i najbardziej przystępnych ludzi, jakich znałam. Tacy ludzie wydają się wieczni.

Paweł umarł. 

Na pogrzebie było bardzo dużo osób.

Dużo przemówień. 

Dużo słów uznania  i pochwał, bo profesor Paweł był bardzo ceniony, bardzo twórczy i bardzo pracowity.

 

Dużo wspomnień.

Było ich kilku. Paweł, Jacek, Antek, Tomek, Andrzej...

Żenili się po kolei.

Potem po kolei mieli dzieci - Paweł, Jacek, Antek, Tomek, Andrzej...

Po najmłodszej córce Pawła nasza córka donaszała śpiochy i kaftaniki. Sikała w te same, tetrowe pieluchy...

Opowiadało się o tych dzieciach, jakie fajne, jakie zdolne, do jakich szkół chodzą, jakie studia wybrali...

A Tadek to, a Stasiek tamto, a Marysia tańczy, a  Błażej grał w filmie, a Kasia, a Mateusz...

Zdjęcia z przedszkola, z komunii, ze ślubów. 

Mam w pamięci ich twarze, utrwalone w czasie wspólnych spotkań, świąt, wypraw w góry...

 

Otaczało mnie wczoraj dużo ludzi.

Obcych ludzi.

Smutną wdowę wyprowadzał z kaplicy wysoki, łysiejący facet. Kto? 

Nagle twarz w tym tłumie znajoma. Jakby.  Nie wiedziałam, skąd znam mężczyznę  z bujną, całkiem siwiutką czupryną. I przypłynęło jedno ze zdjęć - błysk! To najstarszy syn Jacka!

A łysiejący facet  jest mężem najmłodszej córki Pawła.

I ten przygarbiony, z brodą izraelity, to Pawła syn średni. 


A ci wszyscy dookoła, nieznani, czy raczej nierozpoznani, to my...

 

"Pijmy wino za kolegów, do dna,

Bo oni to my, a my to już mgła..."
 
...oraz wspomnienia i łzy. 
 
 

 

grudzień 2024

 

 

 


 

 

środa, 26 lutego 2025

44


"Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Andrzejem Wiktorem i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe"

 

To było 44 lata temu.

Tyle, że był czwartek. 

Czwartek mroźny i słoneczny. Śnieżny.


Dotrzymaliśmy słowa przez lat trzydzieści jeden.

Kiedy umierał, powiedziałam mu, że to były najlepsze lata mojego życia. 

Powiedziałam prawdę.

Nieprzemijającą. 

 

sobota, 15 lutego 2025

Ładna czapka

 Było tak:

Wsiadałyśmy niedawno z W. do autobusu miejskiego  Z13. 

-  Ładną ma pani czapkę! - zakrzyknęła do W. kobieta z przedniego siedzenia  

-  Pani też ! - dodała, patrząc na mnie i może nie chcąc mi przykrości sprawić, bo o ile czapka W. czerwona z kolorowymi punkcikami mogła się spodobać, to moja całkiem zwykła i granatowa była.

Kobieta rozgadała się nagle i W. zrozumiała, że opowiada o nowo dostanej pracy. 

Ja nie zrozumiałam nic. 

Mówiąc delikatnie, pani była lekko zagubiona intelektualnie i trudno mi było ogarnąć jej niewyraźne wypowiedzi.

Tak czy owak, pogratulowałyśmy jej.

Było miło.

Kolejnej osobie  oznajmiła:

- Ładnie jest pani ubrana! 

Ładnie ubrana pani aż się zatrzymała zdumiona i upewniła się, że to o niej mowa.

Kolejna wsiadająca usłyszała:

- Ładne ma pani włosy!

Istotnie były ładne. Długie i rude.

Rozdająca pochwały  pasażerka  wysiadła i dopiero wtedy zauważyłam, że ma na sobie jaskrawo różowe spodnie i rękawiczki w kolorze trawy z ponaklejanymi serduszkami WOŚP.

Aż pożałowałam, że nie odwzajemniłam jej  komplementu - też była ładnie ubrana!

 

Jak już tu  napisano kiedyś, słowo ma moc.

Stałam sobie onegdaj w kolejce do kasy.

Długiej kolejce do kasy. 

A nawet bardzo długiej kolejce. Do kasy.

Ludzie w takiej kolejce są niecierpliwi.  Zrzędzą. Biadolą. 

Popychają się wózkami.

Trzęsą im się ręce przy odbieraniu reszty i wysypują z toreb źle zapakowane jabłka.

 

Pani kasjerka minę miała z gatunku wybuchowych.

Patrzyłam, jak  błyskawicznie  przesuwa nad czytnikiem każdy produkt z niekończącej się taśmy.

Lewa ręka sięga  po paczkę masła - biip - prawa natychmiast odsuwa masło na stronę "zapłacone"

Lewą kopytka - biip - kopytka na prawo.

Lewą ziele angielskie, trzy  paczki - biip, biip, biip - prawą szur, szur, szur na bok.

Majtki damskie - biip - szur, groszek mrożony - biip- szur, szampon pokrzywowy- biip- szur, śledzik na raz- biip, bibuła karbowana, poszewka bawełniana, świeca ozdobna - szur, szur, zgrzewka wody (tu nie tak łatwo) - najpierw dźwignąć, potem biip... 

- Karta, czy gotówka?

Powtarzające się ruchy, powtarzające się pytania. 

Przyszła moja kolej w tej kolejce i po kilku zaledwie biip - szur, podałam pani moje seniorskie e-kupony rabatowe. Spojrzała niechętnie, kupony zaburzają trochę rytm, bo coś tam trzeba na nich nabazgrać. Dopłaciłam kartą. Zapakowałam. I podkusiło mnie coś:

- Ma pani świetną koordynację wzrokowo-ruchową, ręce pani śmigają, jak nad fortepianem... 

Pani zamarła na sekundę, spojrzała na mnie, a twarz jej rozjaśnił taki uśmiech, że zmieniła się w kogoś zupełnie innego. 

Bo może to było jej marzenie - grać Mozarta i Chopina, a nie melodie kasy fiskalnej. Kto tam wie.

Poszłam sobie, a ona została na czele niemalejącej kolejki.

Może zostały z nią moje słowa?  Może nie.

Jednak przez chwilę się uśmiechała.

A "uśmiech jest połową pocałunku"- jak twierdził ulubiony pisarz niegdysiejszych nastolatek.

No i dobrze. 

 

Całować się z obcymi nie będę, ale słów różnych mam pod dostatkiem. Oraz emeryckiego czasu na wyrozumiałość.

Ładna czapka, co nie?


wtorek, 11 lutego 2025

Śnienie


Kiedy umarł mój Mąż, myślałam często, że chciałabym chociaż przez chwilę potrzymać go za rękę. Ciepłą i silną. Pewną. 

Jeszcze chociaż raz.

 

Niedawno mi się przyśnił. 

Widziałam, jak idzie ku mnie, taki uśmiechnięty, jak tylko on potrafił się uśmiechać. Niebiesko.

- Przecież ty nie żyjesz?!- powiedziałam, przecząc temu co widzę.

- To była pomyłka - odparł i znowu się uśmiechnął, a w policzku zrobił mu się dołek. Jak zwykle.

I wziął mnie za rękę i trzymał  CAŁY CZAS. 

Jego dłoń była ciepła. Jak zwykle.

Wtedy uświadomiłam sobie, w tym śnie, że raz to  ZA MAŁO!!! 

O wiele za mało. 

 

"Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to — to jest bardzo mało… "
(Maria Pawlikowska - Jasnorzewska)


Przedwczoraj zastanawiałam się, czy można równocześnie czuć się smutną  i szczęśliwą.

Wczoraj mnie olśniło, że to zbędne pytanie. 

Skoro tak się czuję, to można. Uczucia są naprawdę.

P.S.

Mój Mąż czasami mi się śni.