poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Rytuały


"Rytuał, utrwalony tradycją, dokładnie określony i powtarzalny ciąg działań obrzędowych (gestów, wypowiedzi itp.). Rytuały pełnią funkcje społeczne i kulturowe, szczególnie magiczne i religijne."
Chciałam, żeby dzieciom kojarzył się dom i dzieciństwo z jakimiś stałymi punktami. Takie punkty są jak kotwice, które utrzymują pamięć w określonych miejscach.
Zaczęliśmy w sposób naturalny, od opowieści na dobranoc. Te opowieści zaczęły się bardzo wcześnie, Kasia jeszcze nie umiała sama wychodzić z łóżeczka. Usypiała po długim gadaniu do niej. Właściwie nie były to prawdziwe bajki, raczej wymyślane historyjki. Opowiadaliśmy je na zmianę, co drugi wieczór. Czasem Kasia żądała "psiewaj" i musiałam śpiewać kołysankę. O mrugającej na Wojtusia iskiereczce, królewnie, co ją myszka zjadła i dwóch kotkach szaroburych...
Kiedy zaczęli spać razem z Mateuszem w jednym pokoju, raz kładłam się na jego łóżku raz na jej. Jeżeli opowiadałam klasyczne bajki, nie wolno było nic zmieniać. Musiałam nawet używać tych samych sformułowań. Równie mile widziane były zmyślane bajeczki o niczym. Temat mógł być dowolny: czajnik, piłka, stary kalosz... Największym przebojem był bajka o babie, która miała "krziwy pysk". Babę wymyślił dziadek Janek i nikt dobrze nie wiedział, kim ona była:))
Wspomagały nas płyty z bajkami: o szewczyku Dratewce, Karampuku, Tadku Niejadku.
Oddzielnym rozdziałem były opowieści o Mikusiach, czyli pluszowych zabawkach, które dzieci dostały na kolejne Gwiazdki. Mikuś, Misia i Miksiuś, zakolegowani z żółtym Bananem, panem Pocztą (w postaci szaro-białego królika), mamą Hipową z małymi hipciami w brzuchu i misiem-Pilotem dostarczali co wieczór tematów na kolejne przygody. Mateusz domagał się tych historii długo, jeszcze po swoich 10-tych urodzinach.
Urodziny... Starannie obmyślaliśmy prezenty. Piekłam tort, wstawiałam świeczki. Zapraszaliśmy gości. Osiemnaste urodziny przebiegały pod znakiem wielkich, uroczystych obiadów dla całej rodziny. Śpiewaliśmy "sto lat", robiliśmy zdjęcia, Jurek szalał z kamerą. Imieniny odbywały się zwykle bardziej symbolicznie.
Rytuałem było też pieczenie pierniczków przed Bożym Narodzeniem. Robiłam to dwa tygodnie wcześniej, żeby przechowywane w metalowych puszkach miały czas zmięknąć. Mateusz tłukł korzenie i przyprawy, gotowałam karmel, podgrzewałam miód. Zapachy przyciągały wszystkich do kuchni. Czasem wycinali ze mną foremkami różne kształty, czasem robiliśmy na zamówienie jakieś aniołki, bałwanki, choinki. To były przeważnie zaplanowane prezenty dla kolegów, nauczycielki czy aktualnej dziewczyny... Upieczone i wystudzone zdobiliśmy kolorowymi lukrami, bakaliami, cukiereczkami. Po dekoracji przychodziła pora na wylizywanie resztek lukrów i dojadanie pozostałych bakalii:))) Część pierniczków zawsze szła "do ludzi". Z roku na rok przybywało pudełek ustawianych na parapetach okiennych. W rekordowym okresie upiekłam około 750 pierniczków!
Przed świętami wielkanocnymi piekę za to mazurki. Mają kruchy spód i śmietanową, pachnącą polewę. Czasami kajmakową. Mazurki robię małe, żeby łatwiej było je dzielić, bo też wędrują zwykle na inne, zaprzyjaźnione stoły.
Kiedy nasze dzieci spędzały święta za granicą, upiekłam pierniczki na tyle wcześnie, żeby mogli je zabrać ze sobą do Anglii i mieć tam malutką namiastkę naszej tradycji. A kiedy już wszyscy wrócili z wojaży do kraju, upiekłam im mazurki ...we wrześniu:)))

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Czesc Basiu, nazywam sie Mirka Kulig i bylam z toba w jednej klasie w 28 liceum w lodzi, przypadkowo natrafilam na twego bloga gdzie opisujesz nas, twoje kolezanki i wrocily moje wspomnienia, okazuje sie, ze niektore kolezanki pamietam jeszcze doskonale ( z Halinka Kupiec i z Krysia Formanska ) nawiecej sie " kolezankowalam " bo one mieszkaly blisko mnie, ale ciebie Basiu nie pamietam a wiec przypomnij mi sie, jak brzmi twoje nazwisko panienskie ?...moze wtedy mi sie swiatelko zapali?. Szkoda, ze bylysmy w klasie zenskiej bo to jednak inaczej jak w mieszanej, a czy pamietasz te nasze niebieskie mundurki ?, wszystkie bylysmy jednakowo ubrane, a pamietasz naszego sympatycznego nauczyciela z matmy, pana Lasote ?. Ja go sie panicznie balam bo bylam noga z matmy. Napisz do mnie pare slow, bedzie mi milo....Mirka...

mamuśka pisze...

Cześć Mirko!To niesamowite, że trafiłaś na mojego bloga. Ja się nazywałam Dobroń.
Oczywiście, że pamiętam mundurki, zresztą bardzo lubiłam spódniczkę, bo dobrze leżała na mnie i nie pogrubiała:)))
I pana Lasotę pamiętam, piszę też o nim w jednym poście. I o panu Antosiku i o innych...
Czemu Cię nie ma w Naszej Klasie?Tam też mogłybyśmy korespondować:)
Pozdrawaiam.Basia

Anonimowy pisze...

Czesc Basiu,
Moze sie bardzo zdziwisz,ale ja dopiero teraz ucze sie znajomosci komputera, to sa moje poczatki a ze tak pozno za to sie wzielam to wyniklo z tego, ze nie lubilam komputera i nie musialam z niego korzystac bo nie byl mi do niczego potrzebny. Bardzo lubie czytac, sluchac muzyki, spiewac,lubie " kucharzyc ", pasjonuje mnie kuchnia wloska, indonezyjska, polska rowniez ale musza to byc potrawy lekkie, lubie dobry film, teatr. Komputer" musialam " w koncu polubic bo dzieki niemu mam kontakt e - mailowy z corka ktora wyjechala niedawno na stale za granic a poza tym moge kliknac tu i tam i dowiedziec sie roznych ciekawych rzeczy.
Basiu, bede na pewno odpowiadac na twoje posty i wymieniac sie uwagami bo oprocz wspolnej klasy i szkoly mamy jeszcze inne punkty styczne, otoz moj tatus pracowal dawniej rowniez tak jak twoj tatus w technikum Wlokienniczym, byl nauczycielem geografii, w ogole b. mnie wzruszyly twoje opowiesci o rodzinie...pozdrowienia...Mirka...

mamuśka pisze...

Mirko!Jeżeli masz pocztę mailową chętnie do ciebie napiszę:)

PAPROCH pisze...

Mamunia, aż mi od tych pierniczków ślinka pociekła. To najważniejsza sprawa na święta. dla mnie. Mogłoby prezentów nie być, byle były pierniczki!;-)

mamuśka pisze...

Ale prezenty tez są fajne:)
Pamiętam takie Gwiazdki, gdy sprawdzaliście , kto ma więcej i liczenie dochodziło do 16-stu!

Anonimowy pisze...

Basiu,to znowu ja,twoja kolezanka ze szkoly sredniej, Mirka. Ciesze sie, ze do mnie napiszesz, moj adres mailowy to : artycha@hotmail.com

Mateusz pisze...

Do Portugalii też pucha pierniczków poszła:) jadłem je po jednym dziennie, żeby na dłużej starczyły Tylko kilka dałem najlepszym znajomym z Brazylii:)