czwartek, 30 lipca 2009

Mateusz-dorastanie

Wtedy, gdy Kasia strzygła włosy na zapałkę, Mateusz zapuszczał swoje. Przyszedł taki moment, że wyglądali, jakby zamienili się rolami, on wyglądał jak dziewczynka, ona jak chłopiec. Niektórzy się nawet mylili...
Dorastanie Mateusza b
yło zupełnie inne. Wciągnęło go harcerstwo i tam właśnie uciekał ze swoimi problemami. Zastęp, drużyna, drużynowy, to byli ludzie bardzo mu wtedy bliscy. Chodził na zbiórki, okolicznościowe imprezy, jeździł na biwaki, rajdy, biegi na orientację, obozy i zloty... Urządzali sobie nawzajem urodziny, zawsze z jakimś niezwykłym pomysłem, nocowali u siebie, gadali godzinami przez telefon. Miałam wrażenie, że harcerstwo jest na pierwszym miejscu, przed wszystkim innym.
Zdobywał kolejne sprawności, w wieku 16 lat poje
chał na kurs dla drużynowych. Razem z koleżanką Anią, zwaną Motylem, zmienili hufiec. Poprowadzili wspólnie drużynę zuchową.
Patrzyłam na mojego synka i nie mogłam się nadziwić. Z wrażliwego chłopczyka, który bał się motyli, wyrósł dojrzały i odpowiedzialny facet. Załatwiał różne rzeczy w instytucjach, organizował, pilnował, troszczył się... Late
m dalej jeździł na obozy, już jako członek kadry. Bardzo lubiłam odbierać telefony od jego harcerzy, kiedy pytali o "druha Mateusza". Czułam, że go lubią, podziwiają, jest dla nich kimś ważnym, tak jak kiedyś dla niego ważny był jego druh K.
Nie buntował się za bardzo, nie wprost. Po prostu ciągle go nie było w domu...
Oprócz harcerstwa pochłaniały go:
- wędrówki po górach (po kolei zdobył wszystkie odznaki GOT)
- rower
- gra w Magic'ki
- kolekcja kart telefonicznych
- książki Sapkowskiego
- komputery
- gitara
- ........

Wszystko , za co się zabierał, było na dużą skalę. Jak już, to już! Jeżeli zbierał na coś pieniądze, to zawsze były to duże sumy.
Jak coś zaplanował, to realizował. W II klasie LO wymyślił, że pojedzie z Motylem do Francji. W Alpy. Uzbierał pieniądze na bilety, załatwił sobie paszport, zorganizował wyjazd... Ponieważ miał dopiero 17 lat, Motyl, o rok starsza, miała występować jako pilnująca go osoba pełnoletnia... Fakt, że była od niego dwa razy mniejsza nie miał znaczenia:))) Pojechali przez Szwajcarię. Dojechali. Dogadali się. Przywieźli zdjęcia z Alp. Kilka lat później przeszli razem drogę pielgrzymki do Santiago de Compostella. Ponad 700 k
m.
Szkoła i nauka były gdzieś w tle. Uczył się tego, co mu się podobało. Prawie nic mu się nie podobało! Kiedy postanowił, co będzie zdawał na maturze, zabrał się ostro za matematykę i angielski. Angielski zdał prawie z maksymalną ilością punktów. Podjął decyzję, że zdaje na politechnikę i przez dwa miesiące nauczył się chemii na tyle, żeby zdać egzamin bez problemów.
Zdaje mi się, że jego dorastanie skończyło się z chwilą, gdy wyjechał na rok do P
ortugalii. Tam już musiał stać się całkiem dorosły.

3 komentarze:

PAPROCH pisze...

Ech, mój Braciszek kochany...:-) Od dawna już w wielu kwestiach mam wrażenie, że mam starszego, nie młodszego Brata. I uwielbiam jak mówi do mnie "Kasia...":-D

mamuśka pisze...

A ja uwielbiam jak mówi do mnie "mamusia..."

Mateusz pisze...

A ja lubię tak mówić:]