sobota, 28 listopada 2009

Ssaki, ptaki i inne zwierzaki...

Wacek i Mateusz,1991

Pierwszym zwierzakiem w naszym domu był chomik. Na imię miał Wacek, pojęcia nie mam, dlaczego.
Wacek był rudy. Przynieśliśmy go w papierowej torebce ze sklepu na Powszechnej. Kupiliśmy też małe akwarium i kołowrotek. Wacek był mięciutki i puchaty. Aż się chciało go dotykać. Szybko ostudził moje zapędy, wbijając mi w palec ostrego, jak szpilka zęba. Zabolało! To nie była kuleczka do głaskania.
Dzieci go jakoś obłaskawiły i dawał im się brać do ręki. Najchętniej jednak spał, zagrzebany w trocinach. Czasem jak szalony biegał w swoim kołowrotku. Kiedy dawało mu się jeść, przybiegał i małymi łapkami napychał pełne worki przy policzkach. Potem biegł do kącika i wypluwał wszystko do kryjówki ,"na później".
Wacek pożył tak jak to chomiki, niecałe trzy lata. Andrzej zakopał go gdzieś nad naszą rzeczką.
Akwarium stało puste, a ja odruchowo nasłuchiwałam, czy kołowrotek się nie kręci. Taki mały zwierzaczek, a tak się przywiązaliśmy do niego. Pos
tanowiłam więc, że może by następnego chomika...
Tym razem to była samiczka. Nazwaliśmy ją
Fizia. Fizia była czarno-biała. Jakoś mniej się z nami zaprzyjaźniła. Musieliśmy przykryć jej akwarium szkłem, bo jakimś sposobem wydostawała się na zewnątrz i którejś nocy przestraszyłam się nie na żarty, gdy coś małego i włochatego przebiegło mi po głowie.
W 1995 roku zostaliśmy znowu bez zwierzątka. Jesienią Kasia zdecydowała, że za swoje kieszonkowe kupi papużkę. Wybrała lazurową papużkę falistą. Pani w sklepie zoologicznym twierdziła, że to samczyk, więc dostał bardzo męskie imię- Filip.
Bardzo lubiłam Filipa. Ćwierkał radośnie i dźwięcznie. Postukiwał w dzwoneczek zawieszony w klatce. Przymilał się do swojej towarzyszki, sztucznej papużki, usiłował ją nawet karmić. Wypuszczaliśmy go z klatki często. Robił w powietrzu kilka kółek a potem przysiadał na wyciągniętym palcu albo na ramieniu. Dziobał delikatnie w ucho, albo skubał za włosy. Kłopot powstał, gdy wprowadził się do nas kot. Klatkę z Filipem trzeba było postawić wysoko, żeby Gacek się do niego nie dostał. A potem były już dwa koty...
Któregoś ranka siedziałam w pokoju. Klatka z Filipem stała wysoko, na półce, mniej więcej na wysokości 1,70m. Ptak przeskakiwał jak zwykle z gałązki na gałązkę, ćwierkał donośnie. Kicia siedziała nieruchomo na podłodze, z zadartą głową, z oczami wlepionymi w Filipa. Nagle usłyszałam wrzask, i koci i ptasi, kątem oka dostrzegłam, jak kotka dała wielkiego susa z podłogi i pazurami wczepiła się w klatkę, która już, już miała runąć na podłogę. Złapałam ją w ostatniej chwili. Ptak rozpaczliwie machał skrzydłami, kot trzymał się prętów. Trochę trwało, zanim opanowałam sytuację. Filipa trzeba było przenieść do pokoju Mateusza i ustawić jeszcze wyżej.
Filip przeżył u nas prawie 11 lat. Zakopaliśmy go któregoś wiecz
ora na polu pod krzakiem. Kasia i Mateusz byli już całkiem duzi, Kasia miała narzeczonego. Mimo to wszyscy razem poszliśmy pożegnać tego małego ptaszka. I było nam smutno.

7 komentarzy:

PAPROCH pisze...

Filip był słodki:-) Mam nadzieję, że mu było dobrze u nas...
A Ty popełniłaś śmieszny błąd. Napisałaś, że klatka stała na wysokości 1,70cm :-D To bardzo niziutko :-D Chyba chodziło o 1,70m?;-)

agacioszka pisze...

Chomiki... Oj rety. Też je "hodowaliśmy". W sumie było ich wszystkich 33. Najwięcej na raz mieliśmy 14. Kociły się prawie jak króliki. :)
I mimo, że każdy miał imię, pamiętam tylko dwa pierwsze (parkę): Miki i Mini (lub Mickey i Minnie) i trzeciego od końca - Drakula.
Nasze zwierzaki też miały swoje pogrzeby. Nie rozumiem, jak można zwierzaka, którego się choćby lubiło, spłukać w toalecie...
Ja miałam też swojego żółwia, Sprintera, który przeżył... 2 dni. Pan w sklepie nie uznał reklamacji. A przecież żółwie zdychają po ok. 2 tygodniach od jakiegoś zdarzenia (upadek, zatrucie itp.).

Ależ miłe wspomnienia Pani we mnie obudziła. Dziękuję :)

mamuśka pisze...

33 chomiki! Nie mogę sobie wyobrazić!
Ale jakie to miłe wspomnienia, pani Agato, skoro żółw żył tylko 2 dni!!!??? To musiało być smutne !

agacioszka pisze...

No rzeczywiście niefortunne zakończenie mojego komentarza :) Chodziło oczywiście o te wszystkie chomiki. Oj, to były czasy :)

Mateusz pisze...

Nie do końca mi się to wszystko zgadza:P Filip nigdy u nikogo nie chciał siadać na ramieniu... A Wacek nie lubił kołowrotka z tego co pamiętam:P Ale ja byłem mały to mogę słabo pamiętać:P

mamuśka pisze...

A kto ci tam siedzi na ramieniu, jak nie Filip?

PAPROCH pisze...

Filip siadywał na ramieniu! Raczej na krótko, bo wolał na rami obrazu siedzieć, ale na ramionach też siadał czasem. Albo na wyciągniętym palcu lądował i się przesuwał na ramię:-)