piątek, 19 marca 2010

Alkohol








Kiedy napiłam się po raz pierwszy alkoholu?Pewnie przy którejś wigilii. Było to zapewne wino"Patykiem Pisane", kupione w monopolowym naprzeciwko. Piliśmy je z pięknych, kryształowych kieliszków. Wino było słodkie i czerwone.
Trochę później mama rozsmakowała się w miodzie pitnym, a ten z kolei miał barwę ciemnobursztynową. I rzeczywiście smakował i pachniał miodem.
W dalszej kolejności zapewne był szampan (czyli wino musujące "lgristoje") strzelający w Sylwestra. Pamiętam jedną prywatkę, urządzaną z okazji imienin naszego kolegi Marka. I wtedy na pewno piliśmy wino. Mieliśmy po 14 lat.
Na pewno na etapie liceum próbowałam wódki. Nie smakowała mi.
Nie pijałam piwa. Piwo pijały "pijoki" spod budki z piwem. Piwo było oznaką degrengolady, bycia na marginesie. Piwo śmierdziało i powodowało, że "pijoki" sikały w bramach albo w rogu podwórka.
W domu zawsze była wódka dobierana przez tatę, tzw, przepalanka. Powstawała z karmelu i
wódki "czystej" lub ze spirytusu zmieszanego z wodą. Wódka była na wszelki wypadek, to znaczy na wypadek nieprzewidzianych gości. Goście mężczyźni nie wpadali na herbatę.
Zawsze miałam słabą głowę. Popijałam po troszeczku z kieliszka, a i tak mniej więcej po jednym zaczynało mi się kręcić w głowie. Zawroty głowy to objaw pijaństwa. W panice protestowałam przed następnym kieliszkiem.
Pijaństwo było złe. Zatruło życie mojej mamie, bo jak wiadomo jej ojciec był pijakiem.

Pijakiem był też ojciec mojej przyjaciółki Anki. Patrzyłam z lękiem na niego, usuwałam się z drogi, gdy szedł zataczając się. Bełkotał albo przeklinał. Wrzeszczał na dzieci, na żonę. Znęcał się nad psem.
Pijaństwo było złe. Oznaczało utratę kontroli, brak opanowania, brak rozsądnego myślenia, upadek, dno moralne... Bałam się pijaków.
Tym bardziej niewiarygodne wydaje mi się, że któregoś razu, na moich imieninach, pewnie pod koniec studiów, po prostu się ...upiłam! Niezamierzenie. Niezauważenie. Nagle straciłam poczucie ciągłości czasu. Nagle znalazłam się gdzie indziej, niż przed chwilą byłam. I cały czas chciało mi się śmiać!!! To NIESTETY było FAJNE doznanie. Niestety, bo kusiło, żeby powtórzyć.
Na obozie naukowym, który odbywaliśmy w ramach praktyk studenckich, wieczorem spotkania piwne zdarzały się prawie co wieczór. Piwa nie lubiłam, więc nie piłam. Moi koledzy tolerowali to łaskawie, tak jak tolerowali moje niepalenie. Któregoś wieczoru jednak złożyli się na kilkanaście butelek wina i postanowili zrobić grzańca. Gotowali to wino z goździkami w wielkim garze i rozlewali do kubków i szklanek. Upiłam łyczek, gorące opary alkoholu uderzyły mnie w nos. Zakrztusiłam się. To pozwoliło mi odstawić szklankę na stół i nie pić. Wyszłam przed budynek. Księżyc świecił jak ogromna lampa, cienie drzew kładły się na ziemi. Kolega Bogdan dołączył do mnie nieoczekiwanie i poszliśmy na spacer przez wieś. W tym czasie wszyscy pozostali, złożeni grzanym winem rzygali przez pół nocy, a następnego dnia panował kac gigant. Snujące się widmowe postaci z podkrążonymi oczami i wszechobecny zapach wymiocin skutecznie odstraszyły mnie od pokusy zalewania robaka.
A teraz lubię piwo. Zimne, małe i bez soku. Najlepiej Żywiec, najlepiej górach, najlepiej po długiej wędrówce...


3 komentarze:

PAPROCH pisze...

A ja wódki nie próbowałam, ku zdumieniu większości znajomych. I nie zamierzam, bo uważam, że śmierdzi. I to po niej ludzie śmierdzą najbardziej :-/ Smakowych też nie. Ja nawet w koniaku wyczuwam czysty spirytus. OHYDA. Kilka osób miało życzenie nauczyć mnie pić, np. mój teść;-) Nieskutecznie, bo w tej kwestii jestem wyjątkowo uparta. Czasem lubię małe piwo, zawsze słodkie. Ze dwa-trzy razy w życiu zdarzyło mi się trochę upić (dostałam "chichawy" i kręciło mi się w głowie), jak zamiast małego, wypiłam duże. Nieodmiennie bawi to moich kolegów, np.Miśka, którzy wypijają w ciągu wieczoru 4-5 dużych i ledwie to po nich widać:-p
Ale cóż, zawsze uważałam, że lepiej odstawać w tę stronę;-)

mamuśka pisze...

Może tak kobiety tak mają:) Podobno Iwonce wystarczy, że powącha korek od wina i już się robi wesoła:))))

PAPROCH pisze...

Ekonomiczna jest:-)