niedziela, 14 marca 2010

Papierosy

Miało być o Bananie, ale będzie o papierosach.
W naszym domu palił tylko tata. Właściwie, to nie palił w domu, tylko na dworze. W drodze do pracy, albo w czasie spacerów. W mieszkaniu tylko przy gościach.
Palił Sporty bez filtra.
Trzymał sobie te papierosy w kieszeniach marynarek.
No, i przyszedł taki moment, że postanowiłam spróbować! Byłam już na studiach.
Zrobiłam coś bardzo brzydkiego, a mianowicie pogrzebałam sobie po taty kieszeniach. Przy okazji znalazłam...prezerwatywę! Czy byłam zaskoczona? Troszeczkę. Teraz najbardziej mnie zaskakuje to, że wtedy myślałam, że jest to sprzęt...wielorazowego użytku! Miałam 20 lat!!!
Ukradłam papierosa. Zapaliłam. Zapach był nawet przyjemny. Cząsteczki tytoniu pałętały mi się po języku. To też było fajne, jakieś takie...kultowe. Na filmach widywałam twardych facetów ściągających tytoń z języka kciukiem i serdecznym palcem...
Oczywiście nie zaciągałam się, bo NIE WIEDZIAŁAM, że trzeba się zaciągać!!!!
Potem skrzętnie wywietrzyłam pokój. Powtórzyłam ten niecny proceder kilka razy. Zawsze, gdy byłam sama w domu.

Moje koleżanki i koledzy ze studiów oczywiście palili. Na każdej przerwie otaczały ich chmury dymu. Bogusia kurzyła, jak smok. Zresztą paliła też jej mama i ciocia. Bywałam u Bogusi często. Siedziałam u niej długo. Spowijały mnie mnie błękitne obłoki, nasiąkały zapachem ubrania i włosy. Tak więc byłam palaczem biernym. Wtedy jednak tego się tak nie nazywało. Oficjalnie byłam niepaląca.
Któregoś razu po lektoracie z niemieckiego wypadliśmy zdenerwowani na korytarz. Pan B. znowu "wykręcił " jakiś numer, w rodzaju niesprawiedliwej oceny, czy "przekupionej" decyzji. Był człowiekiem o słabej woli i łatwo go było zbajerować albo przekupić fałszywym pochlebstwem.
Oczywiście wszyscy wyciągali nerwowymi ruchami papierosy i zaciągali się z lubością, żeby odreagować stres. Zażądałam, żeby mnie poczęstowali. Zareagowali bardzo ładnie, nakrzyczeli na mnie:) Dbali o moje zdrowie! Kolega Bogdan jednak ustąpił. Wyciągnął do mnie paczkę i poprosił: "tylko się nie zaciągaj". Obiecałam!
Czułam się BARDZO dorosła i zjednoczona z moją grupą przez wspólne wkurzenie i kurzenie:)))

Myślę, że wtedy miałam ostatni raz papierosa w ustach. To nie znaczy, że straciłam z nimi kontakt. Zaczęłam pracować i znowu przesiadywałam w dymie. Nie było zakazu palenia w placówkach oświatowych. Moje koleżanki paliły przy każdej bytności w naszej małej kuchence, czyli "pomieszczeniu socjalnym".
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Andrzeja, szedł z papierosem w dłoni. Palił, chociaż w jego rodzinie nikt o tym nie wiedział!!! Palił na imprezach. Palił po obiedzie i po kolacji. Palił dla towarzystwa. Zdjęcia, na których ktoś go uwiecznił z papierosem skrzętnie chował.
Nieopatrznie na pierwsze imieniny kupiłam mu fajkę i tytoń Amfora (lubiłam ten zapach). Dopiero, gdy zobaczyłam panikę w jego oczach zorientowałam się, że dla rodziny jest osobą niepalącą.
Palił jeszcze przez pierwszy okres naszego małżeństwa. Wychodził na balkon albo wychylał się przez okno, żeby nie dymić w pokoju. Kiedy dowiedziałam się , ze jestem w ciąży, papierosy zniknęły. Tak po prostu. Nie wiem, czy mój mąż potrafiłby się teraz zaciągnąć:))

Niedawno, po przebytym zapaleniu oskrzeli, lekarz wysłał mnie na prześwietlenie płuc. Wynik nie okazał się najlepszy.
-Musi pani rzucić palenie! - powiedział pan doktor stanowczym tonem.
Hm. Ale jak to zrobić???


7 komentarzy:

PAPROCH pisze...

Dobre:-) Może to bierne palenie takie ślady u Ciebie zostawiło?... Ja nie podkradałam nikomu, poczęstowała mnie Gandzia, na jakimś wyjeździe w ostatniej klasie podstawówki, miałam więc 15 lat. Nie byłam taka młoda, wielu moich znajomych paliło już wtedy regularnie... Nie smakował mi, zakrztusiłam się. Miałam w niedługim czasie jeszcze jedną czy dwie próby - z podobnym efektem. Zresztą chyba tak naprawdę nie chciałam palić, może tylko dla towarzystwa. Na szczęście nie spodobało mi się:-) Dziś we własnym domu mam popielniczkę dla gości (choć niewielu znajomych pali), ale... wyrzuciłabym z nią na balkon. Absolutnie nie zniosę palenia w mieszkaniu...

PAPROCH pisze...

A co do prezerwatywy... Cóż, odkrycie, że rodzice są istotami seksualnymi bywa chyba szokujące. Podobnie zapewne jak analogiczne odkrycie wobec własnych dzieci... :-p

mamuśka pisze...

A babcia bez zażenowania powiedziała mi kiedyś, gdy byłam już matką dzieciom, że "tacie ciągle jeszcze się chce"!!!
Znowu byłam w szoku:)))

PAPROCH pisze...

No, no, widzę że dziadek to był mężczyzna co się zowie;-)

agacioszka pisze...

Ja do papierosów - ja paliłam biernie (i to w gigantycznych ilościach) jakieś 16 lat. A czynnie... - kilka papierosów w życiu. Nie podkradanych. To były zawsze tzw. "Cudzesy". Ale mnie też to nie zachwyciło. Zawsze po papierosie strrrasznie kręciło mi się w głowie. A to mi się bardzo nie podobało.
Summa summarum - nie palę, mój męższyzna też nie. A domu, w przeciwieństwie do Kasi - nie mam popielniczki nawet dla gości :)

PAPROCH pisze...

Ja też długo popielniczki nie miałam, w tych mieszkaniach, gdzie mieszkaliśmy wcześniej. Ale jak kupiliśmy własne, okazało się, że jest szeroki parapet na balkonie, to jakoś tak pomyślałam, że zamiast wyrzucać paląca koleżanke przed klatkę (w zasadzie to sama się wyrzucała;-) będę mogła ją tylko wystawić z popielniczką na balkon;-)

tataradka pisze...

A ja zawsze uważałem, że z medycznego punktu widzenia - lepiej palić. Zawsze w potrzebie można rzucić, a jak się nie pali, to już nie ma ratunku.progi