środa, 31 lipca 2013

Film wczoraj widzialam...





















Ale nie fajny, jak w znanym skądinąd dialogu. "Fajny" byłoby określeniem trywialnym. 
Zajrzałam do opisu filmu na Filmwebie. Niektórzy piszą: DNO, inni: ŁZY SAME NAPŁYWAŁY DO OCZU.
I podobno książka lepsza.
Więc sobie ją kupię i sprawdzę. 
Tytuł jest długi - "Strasznie głośno, niesamowicie blisko"
Dla niektórych jest to film o stracie. 
Dla innych, o chłopcu z Zespołem Aspergera.
Oczywiście jest to film o miłości. O pokonywaniu wewnętrznych barier. O uporze i wytrwałości.
Napisano, że jest pełen metafizyki. 
Dla mnie, to film o nadziei. Ciągłej, nieustającej i pomimo wszystko.
A też o odnajdywaniu zgody na samego siebie.
Nie jest pokazane, czy bohater odważył się na ostateczny skok. Autorzy filmu każą się nam domyślać. Wierzyć, że tak właśnie się stało. Że się dopełniło przesłanie.
Ja po prostu WIEM, że to zrobił.

Brak komentarzy: