czwartek, 2 lipca 2015

Pachnąco w lipcu


Słońce świeci niby złoty
plaster miodu,
złote kwiaty pełną garścią
lipa sypie,
gdy w lipowych swych chodakach
do ogrodu
idzie pszczelarz nad pszczelarze - 
Lipiec. 
W. Chotomska


Jak wam się podoba?

Dwie osoby zapytały mnie niedawno: "a co cię tak zaprzątnął ten temat?"
Przecież to temat życiowy, fundamentalny. Zajmować powinien każdego. Najlepiej codziennie. Najlepiej rano. No!


Lipiec, lipiec, czas pachnący i miodny.
Czas leniwy.
Czas urodzin-na przykład ulubionej Bratowej i Filipa A.
Czas hołubienia Anek i Anulek.
Czas wyjazdów.
A także, a także, czas poszukiwania, poznawania, odwiedzania... wiadomo czego.
A kible, jako się rzekło, różnorakie.
Jak ten w Krynicy Górskiej, w 1969, ze skośnym, drewnianym dachem, o który miło stukał deszcz, a do sedesu szło się po długim, sznurkowym dywaniku, jak na tron.
U ciotki Celiny i ciotki Józi - w podwórkach, tak jak i u nas. 
U ciotki Antośki - w mieszkaniu! Wodę spuszczało się przy pomocy srebrnego łańcuszka z białą, porcelanową rączką na końcu.
U Błaszczyków na Dąbrowie - szary drewniany domek w ogródku.
W Aleksandrowie kibelek zrobili na werandzie, zawsze panował w nim charakterystyczny, studzienny zapach.
U Anki N. - na strychu. 
W Kazimierzu, w roku 1970 - ohydny, drewniany kibel, w którym roiło się od robaków (wrażliwcy niech idą podlać teraz  kwiatki).
W szkole w Zawichoście, w tym samym roku 1970 - wieloosobowy i koedukacyjny (to dopiero było dżender)
W Murzasichlu, pięć lat później, drewniana wygódka z lusterkiem na drzwiach (coby nie pokazywać światu zbolałej miny?)
U dentysty Apolinarego K. - ze stosikiem kryminałów do poczytania!
W hotelu Mariott, w roku 1989, z kwiatami i muzyką!!!!
Dwa lata później w porcie w Hamburgu, z automatem w drzwiach wpuszczającym  za jedną markę.
Z lustrem weneckim w klubie Łódź Kaliska.
I tak dalej, i tak dalej.
A w gruncie rzeczy problem sprowadza się teraz do dwóch opcji: kibel z półką, czy z bezdenną wodną czeluścią, która pochłania łapczywie wydalone i przy okazji obmywa "części intymne", bynajmniej nie w sposób zamierzony (patrz film instruktażowy).
Kibel lejowy ponoć preferują pruderyjni  Amerykanie (czego nie widać i  nie czuć, tego nie ma).
Kibel z półką lubią rzekomo Niemcy, wiadomo, alles unter kontrolle. 
Osobiście, nie wdając się w szczegóły (w szalonym necie można znaleźć setki stron na temat wad i zalet) polecam sedesik z dostępną ekspozycją. 
Albowiem kupę swoją należy cenić i szanować. 
I wcale (wbrew pozorom) nie jest ona gówno warta!

P.S. Nadwrażliwych na słowa ponownie odsyłam do podlewania kwiatków.
sijulejter aligejter



 


5 komentarzy:

PAPROCH pisze...

Też wolę z półeczką ;-)

mamuśka pisze...

Se kup (wszystko mi się kojarzy!!!)

PAPROCH pisze...

Ja pierdziu! Ale bajerancki ten sedes z bidetem, teraz dopiero obejrzałam filmik. Nic tylko w kiblu siedzieć, jak się ma takie ustrojstwo :-D

mamuśka pisze...

Kup sobie za trzynastkę:):)

tataradka pisze...

Ja słyszałem, że z półeczką to potrzebują Anglicy, bo oni po tym poznają czy obiad był dobry. :)