czwartek, 27 sierpnia 2015

Doniesienia będą następować

Działo się.
Byłam:
a) na Bałutach
b) w Warszawie
c) w Budapeszcie

Coraz dalej:)

Ad. a -


"18 sierpnia 1915 roku Łódź spotkała wielka zmiana. Powiększono wtedy znacznie teren naszego miasta. W granice Łodzi włączono obszary gęsto zaludnione i chaotycznie zabudowane, lecz od wielu lat związane z łódzkim przemysłem. Rozporządzeniem Cesarsko - Niemieckiego Prezydenta Policji von Oppena właśnie z tego dnia włączono do miasta:  gminy Radogoszcz, Chojny, w tym część wsi Widzew, Zarzew, Dąbrowę, Brus, Rokicie i Bałuty. Bałuty były wówczas największą wsią w Europie. Jej początki sięgają przynajmniej  połowy XV wieku." - radio Eska  


 "Obchody 100 rocznicy przygotowało łódzkie Centrum Dialogu. O godzinie 17. rozpoczęła się wycieczka po Bałutach. Organizatorzy poprowadzili wycieczkę od Bałuckiego Rynku prze ul. Łagiewnicką, szpital im. Heleny Wolf, Spacerową, Młynarską do ul. Wojska Polskiego. Tu uczestnicy wycieczki mogli obejrzeć wystawę prac łódzkich artystów." - nasze miasto




Wszystko się zgadza. Dopotąd.
Albowiem tłum ludzi z plakietkami "jestem  z Bałut" zakręcił w lewo, aby dalej zwiedzać. 
My, "starzy bałuciarze", czyli ja mój ulubiony Brat zdezerterowaliśmy w prawo.

Nawiasem:
część zdeklarowanych na plakietkach, nie była z Bałut; 
niektórzy byli z Radogoszcza, niektórzy z Teofilowa; 
albo ze Zgierza

A kto to jest "bałuciarz"?
Ja się czuję "z  Bałut", chociaż nie mieszkam tam od ponad 40 lat.
Jestem z tamtych, starych Bałut.
Tych bez domofonów i asfaltu.
Bez rynku zamkniętego w betonowych pawilonach.
Bez anten satelitarnych.
Bez napisów Litzmannstadt Getto na chodnikach, bo i tak każdy wiedział, że towarzyszą nam duchy pomordowanych.
Tych ze śmierdzącymi rynsztokami na ulicy Berlińskiego i Łagiewnickiej.
Z cukiernią Wolskiego i budką Jaworskich.
I pasmanterią Falkiewicza.
To tylko tęsknota za krainą dzieciństwa. 

"Nasza" kamienica totalnie nas zaskoczyła. W porównaniu z sąsiadującymi, wygląda jak ta z mojego (proroczego?) snu - prawie bajkowo. 
W bramie różowe (!), lśniące ściany.
















Kostka na dziedzińcu. 
 
Kolorowe mury.
CZYSTA klatka schodowa!
Tylko schody te same. I po nich poznałam, że znów jestem w domu:)
 

A po drugiej stronie ulicy tak:


 I jak właściwie jest na Bałutach?

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

A ja Bałut niestety nie lubię :-/
Czekam bardzo na Budapeszt :-)

mamuśka pisze...

Cierpliwość Twa zostanie nagrodzona