poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Siedzę sobie...



Ta pani to Brazylijka.
Cudze chwalicie...
















...sobie chodzę i patrzę.
Na mnie też patrzą, oczywiście.
Co widzą? 
Taką sobie starszą panią, w szortach i męskim kapeluszu z czerwoną apaszką. Nic szczególnego w zasadzie. 
Co ja widzę?
Same dziwy.
Oto park nasz, zwany Stawami Jana, chociaż na moje oko staw jest jeden. 
Staw ma plażę i kąpielisko z ratownikiem.  
Plaża oraz okolice, pokryte zeschniętą w tej chwili trawą, zaścielają liczne ciała. Męskie i żeńskie. Oraz też nijakie.
Zaścielają a może zacielają? Skoro ciała? W większości ciała duże i bardzo duże. 
Mocno opalone, w rozmaitych odcieniach brązu, różu i czerwieni.
Ciała okryte minimalnie, na głowach często wcale.
Część dzieci na golasa.
Naokół grille, wata cukrowa oraz lody. Tudzież zapiekanki i kiełbaski. Z musztardą.
Tu zaś mokry pan wyciska sobie wodę z przyrodzenia odzianego w slipy. Mówiąc prosto, ściska się za jaja!
Ówdzie rodzinka usadowiona w dwóch rzędach na kocyku (prawie jak w teatrze!), dopinguje pana usiłującego wykąpać rudego spaniela.
Obok, na kocu w kolorze indygo, panienka z włosami kolorystycznie dopasowanymi do onego.
Na mostku przytwierdzona tablica z napisem "zakaz skoków do wody". Żeby nie było wątpliwości, ktoś dopisał "jebać to". 
I już starszy, łysy pan daje dobry przykład, skacząc klasycznym szczupakiem. 
Młody chudzielec idzie w jego ślady.
Olać szczupaka. 
Już tam następni wdrapują się na barierkę, żeby mieć rozmach większy. 
Już rozmach i zamach biorą (oprzeć się nie mogę wrażeniu, że to zamach na własne życie).
Już salta, pół-salta i ćwierć nożyce wirują.
Spadają najczęściej na plecy. Albo na brzuch. 
Całe szczęście. Zamierzony atak główką na  dno mógłby być szkodliwy. Poziom wody w stawie obniżył się o jakieś pół metra.
W obrębie kąpieliska liczna gawiedź pływa, pluszcze się, chlapie, piszczy i gra w piłkę.
Po wodzie pływają, oprócz kajaków i wodnych rowerków, kaczki, kawałki chleba, obficie rzucane ptactwu do spożycia, gnijące w słońcu wodorosty, torebki foliowe, butelka plastikowa, kapsle, patyki rzucane psom do aportowania, sierść tychże psów, zużyta prezerwatywa, oraz inne, liczne jak się domyślam wydzieliny ludzkie, a z tego co widać, to wdzięczne wysepki wypluwanej z wodą śliny. 
Ja nic nie obrzydzam. Staw, jaki jest, każdy przecież  widzi. 
W skateparku chłopcy robią ewolucje na rowerach i deskorolkach.
Podziwiam ich za wytrwałość, bo wywracają się i spadają ze swoich pojazdów gęsto. 
Żaden z nich nie ma kasku na głowie.
A tu po dróżkach i bezdróżkach parku suną pojazdy całkiem spore, auta osobowe i dostawcze. Suną na przełaj i kurzą.
Musiały przecież dostarczyć nad SAMĄ WODĘ te smakołyki wszelkie.  Gdzieżby tam fatygować odpoczywającą ludność na skraj parku. To ze 400 metrów będzie!
- Ludzie są głupi! - konkluduje Syn, gdy mu relacjonuję swoją przechadzkę.
- No, nie, nie wszyscy!- protestuję, mając na myśli Wiadomo Kogo.
- Nie wszyscy! - zgadza się ochoczo, pewnie ma na myśli Tych Samych - Ale generalnie ludzie są głupi!
 
P.S.
Prasa przedwczoraj doniosła:
 
"Francuscy turyści zostali odnalezieni przez strażników parku narodowego White Sands. 42-letni mężczyzna i 51-letnia kobieta wraz z synem wybrali się tam na popołudniową wędrówkę. Mieli ze sobą dwie półlitrowe butelki wody.
 Szlak Alkali Flat, na którym odnaleziono turystów, jest znany z białego piasku. Nie ma tam żadnej roślinności, a w dniu, gdy Francuzi wybrali się na wędrówkę, temperatura przekraczała 38 stopni Celsjusza. Straż parku podkreśla, że w takich warunkach jedna osoba na wędrówkę powinna zabrać ok. 4 litrów wody."
 
Oboje dorośli zmarli z przegrzania i odwodnienia. 
Ludzie jednak bywają głupi


2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Oj, to my też za mało braliśmy... 6-7 litrów na naszą czwórkę, w tym jedno małe dziecko...

mamuśka pisze...

na szczęście nie chodziliście po pustyni