wtorek, 1 września 2015

Cuda w tej Budzie

Albo raczej: cudna ta Buda!













"Nazwa Buda stosowana była w czasach Arpadów na określenie osady zbudowanej na miejscu dawnego grodu rzymskiego"

No, i jako żywo resztki osady można pooglądać. 
Te resztki, to trochę kamorów, po których łaził sobie współczesny, jak mniemam, kot. Nie reagował na "kici, kici", ani "kiri, kiri", ani na "pussi, pussi". Z tego wniosek, że był miejscowy.
W Budzie najważniejszy i największy jest  Zamek Królewski.
Trafiliśmy na gigantyczny festiwal sztuki ludowej i rękodzieła.
Setki straganów ciągnęły się wzdłuż  wszystkich ścieżek i dróżek oraz zaścielały wszystkie dziedzińce. 
Przy wielu kramach ich właściciele tworzyli "na żywo"- pletli, nizali, tkali, rzeźbili, szyli, piekli oraz kuli z żelaza. 
Muzycy dawali koncerty.
Dzieci zajmowały się przeróżnymi grami i zabawami, których istota była prosta, jak kij od szczotki.
Co widać na załączonych obrazkach.


Wszystko to było naprawdę zajmujące i cieszące oczy.
Popróbowaliśmy różnych smakołyków.


Obeszliśmy dookoła Kościół Macieja (był akurat ślub i do środka wpuszczali tylko gości).
Podziwialiśmy widoki z Baszty Rybackiej na Dunaj i Peszt.
A potem, krokiem znużonych wędrowców, udaliśmy się  przez most na poszukiwanie knajpy, którą Syn miał zaplanowaną przez swoją magiczną stronę do poszukiwania wszystkiego.
W knajpie miało być pyszne jedzenie.
Było.
Jeśli nie liczyć zatrzymującego się, tuż za płotkiem ogródka, trolejbusu (miał tam przystanek), wściekle wyjących motocykli i smrodu z kanalizacji (to częsty zapach w Budapeszcie), było super.
Jadłam bulion z kluskami z kaszy manny.
Potem zrobiliśmy zakupy w sklepie, co nie wiem, jak się nazywał, bo przeczytać i zapamiętać węgierskie napisy, to sztuka nie dla mnie. 
W sklepie na półkach było dokładnie to samo, co u nas na półkach w sklepie. 
Plus wszechobecna papryka, z papryką, w papryce  i obok papryki.
Plus tokaj i Unicum (kto nie wie, co to, niech sobie sprawdzi)
Potem dotarliśmy do domu i Marta zrobiła nam budyń.
Potem poszłam spać. Bez zęba. 
Za to z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku zwiedzania świata.


3 komentarze:

PAPROCH pisze...

Była taka piosenka KULTu "Dziewczyna bez zęba na przedzie " :-D
Ten kot to może po prostu głuchy był, jak Gacek :-p

PAPROCH pisze...

PS. Piękne te niebieskie kubki na stoliku w niebieską kratkę :-)

mamuśka pisze...

Muszę posłuchać.