środa, 2 września 2015

Peszt też ładny jeszt

Ładna pokrywa studzienki, z której brzydko śmierdziało.













W Peszcie największy i najładniejszy jest Parlament.
O nim później.
Najpierw powędrowaliśmy Aleją Andrássyego, która w 2002 roku została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Ładna. Szeroka. 
Z dużą ilością drzew.
Doszliśmy nią do placu Bohaterów i Pomnika Milenium.
A potem do Lasku Miejskiego, który jest po prostu dużym parkiem, niezbyt nawet zadbanym. Ale jest tam ładne jeziorko z kolorowymi łódkami i piękny, eklektyczny w formie zamek Vajdaahunyad.
Wracaliśmy do centrum, dziwiąc się kontrastom tego miasta.
Stare przy nowym, ładne przy brzydkim, czyste przy brudnym.
Monumentalne przy miniaturowym
Niedaleko kasyna w wielkim, eleganckim hotelu, śpią w niszach murów bezdomni.

Na obiad zjadłam tym razem zupę gulaszową.
A wieczorem...
Pokazał mi się całkiem inny Budapeszt.
Taki, w którym naprawdę można się zakochać!

Nad Dunajem wszystko w światłach.
Jakby było nieustające Boże Narodzenie.
Tłumy ludzi w ogródkach restauracyjnych, tłumy na moście, tłumy na promenadzie. 
Wokół Bazyliki św.Stefana.
Na placu Erzsebet, pod gigantycznym kołem widokowym.

Muzyka. 
Wielojęzyczne dialogi.
Zapachy z barów, pizzerii, kawiarni, restauracji.
Zapachy perfum mijanych kobiet.
Zapach wody w rzece.
Spaliny, papierosy, ścieki, frytki, hamburgery i ciastka Kürtőskalács.
No, i wreszcie Parlament!
Budowany w latach 1885-1904

"Pracowało przy nim 1000 osób, zużyto 40 kilogramów złota, pół miliona kamieni szlachetnych i 40 milionów cegieł. Parlament reprezentuje styl neogotycki (widoczne jest pewne podobieństwo do siedziby brytyjskiego parlamentu) choć widoczne są też elementy barokowe (głównie we wnętrzach). Wymiary budynku robią duże wrażenie - powierzchnia użytkowa wynosi 17 000 metrów kwadratowych, długość – 268 metrów, szerokość - do 123 metrów, a wysokość kopuły - 96 metrów (drugi pod względem wielkości budynek na Węgrzech). W środku znajduje się 691 pomieszczeń (ponad 200 biur), 29 schodów, 13 wind, 27 wejść i 10 podwórzy. Wnętrza są bogato zdobione freskami i malowidłami, a także witrażami. Na zewnętrznych ścianach gmachu znajdują się herby dawnych Wielkich Węgier."

Oświetlony nocą Parlament aż razi w oczy!
Fruwają nad nim stada ptaków, zwabionych ciepłem.
Światło odbija się od spodu ich skrzydeł i wyglądają, jak miniaturowe, błyszczące samolociki.
Naprzeciwko, na samym nadbrzeżu, umiejscowiony jest niezwykły pomnik - sześćdziesiąt par butów odlanych z żelaza. 
Są to odlewy autentycznych butów z lat 40-stych XX wieku. Mają uczcić pamięć Żydów węgierskich, rozstrzeliwanych w tym miejscu przez faszystowskie ugrupowania, w czasie II wojny światowej.
Ofiarom kazano zdejmować buty, strzelano do nich, a ciała spadały do rzeki.

W czwartek, 20-tego sierpnia było święto narodowe, Dzień św. Stefana, patrona Węgier. Cały pomnik zarzucony był białymi różami i paliło się mnóstwo zniczy i latarenek. 
Miejsce naprawdę poruszające. Do szpiku kości.
Kolację zjedliśmy o  godzinie 23.00 w  MOST Kortárs Bisztró.
To znaczy Syn jadł kolację, a ja z Martą dzieliłyśmy się frytkami.
To był męczący dzień.
 

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Piękny Parlament!
Te buty poruszające straszliwie. Serce staje na chwilę.

mamuśka pisze...

Na tych zdjęciach tego nie widać, ale były tez buciki dziecięce...