wtorek, 2 lutego 2016

Kupiłam sobie wannę

Ale fajnie!
Można po prostu iść do sklepu i kupić sobie wannę.
Wanna dojrzewała do wymiany od dawna. 
Bardzo dawna.
19 lat temu, źle umocowana, nie pozwalała wodzie spływać w całości do żarłocznej rury. Woda sobie stała w objęciach wanny i osadzała na dnie "kamień i brud".  Oraz rdzę.
Syn się wreszcie ugiął i, wziąwszy pod uwagę ewentualne ablucje Wybranki, przyznał, że wannę zmienić trzeba. 
Najlepiej na kabinę z prysznicem.
Się porozumiał ze specjalistą i specjalista orzekł. 
Co następuje: zamiana wanny na kabinę oznacza remont generalny!
Specjalista przyrzekł, że wpadnie i oceni.
Wpadanie i ocenianie przeciągnęło się,  ale nam się wcale nie spieszyło. Wanna nie zając. Paskudna, ale bez dziury jeszcze.
Wpadł w zeszłym tygodniu. Ocenił. 
Doradził wannę z obudową, bo łatwiej dostać się do instalacji, gdy "pocieknie", a cieknięcie jest prawdopodobne z uwagi na wiek rzeczonej instalacji.
Ze słów specjalisty wywnioskowaliśmy, że wanna z obudową, to pikuś, każda wanna właściwie taką ma.
Specjalista powiedział ponadto, że może przyjść już we wtorek. Super!
Na zakup wanny dostaliśmy zatem ponad  tydzień, co przy wielości rozmaitych sklepów z właściwymi "artykułami" napawało nas optymizmem.
Wybraliśmy się z Synem wczoraj do jednego ze "sklepów z artykułami do majsterkowania, budowy, remontu, urządzania domu, pielęgnowania ogrodu ".
Mieliśmy kupić wannę akrylową, o wymiarach 150/70, plus obudowę do niej.
Prościzna!
Parafrazując Poetę, "wanien było w bród"
Wanny w dwóch alejach, prostokątne, trójkątne, zaokrąglone, wygięte, małe, duże, niżej, wyżej, zatrzęsienie wanien!
Kiedy wzięliśmy pod uwagę   nasze podstawowe wymogi, wybór wanien skurczył się dramatycznie. 
Z dwóch wybieramy jedną. Idziemy kupić.
Taki przynajmniej mamy zamiar.
Pan w uniformie studzi nasz zapał. 
Do wybranej wanny obudowy nie ma. 
Do tej drugiej też nie.
Obudowę można zamówić u producenta.  Będzie za jakieś dwa tygodnie. 
Ewentualnie... 
Bo może też nie być w ogóle, nie wiadomo.
- Proszę przyjść jutro przed szesnastą, teraz nie mogę już dzwonić...
Taaa... 
To by było na tyle, jeśli chodzi o sklep czołowej sieci marketów budowlanych.
Wpadam na genialny pomysł. Może u konkurencji, po sąsiedzku, da się kupić obudowę do wybranej wanny?!
Wychodzimy na deszcz. 
Niby blisko, a jednak daleko. Moknę!
Ale! Ile wanien znowu!!! I jest nasza wybranka!
- Chcemy kupić  tę wannę z obudową...
- U nas w ogóle nie ma obudowy, do żadnej wanny! - przerywa mi pan w innym uniformie.
Zamówić niby można, ale ta firma od tych wanien, przechodzi reorganizację i w ogóle bałagan tam teraz... 
Najlepiej, jak pojedziemy do takiego składu budowlanego koło Górniaka...
Wychodzimy na deszcz. Bez wanny. 
Bez pomysłu.
W domu intensywnie wykorzystujemy wynalazek wszech czasów - internet.  
Dużo, dużo internetu. Dużo, dużo wanien. 
Z obudowami. 
Wreszcie mamy! 
W jednym sklepie, jedna wanna i jedna obudowa. Komplet. 
Spisuję skrzętnie wszystkie dane. 
Rano jadę do kolejnego sklepu w czołowym kompleksie handlowym w naszym mieście. Ufnie podążam do działu z wannami. 
Pani za kontuarkiem wysłuchuje mojej tyrady o upatrzonej wannie. Pani ma ładne rzęsy i świeżą fryzurę. Uśmiecha się miło. 
Bez słowa wstukuje wszystko w laptopik.
- Jest jedna obudowa. Wanna też jest...
Uf! Już chcę powiedzieć: "to poproszę", ale...
- Obudowa jest zeskładowana, w magazynie. To musi pani przyjść po czternastej, jak przyjdzie druga zmiana, bo ja nie mam uprawnień, żeby tam wchodzić. A tak w ciemno, to pani nie sprzedam, bo nie wiadomo, jaki jest jej stan. Wannę pani oglądała?
- Nie...
Idziemy obejrzeć. Pani wychodzi zza laptopika. 
Do miłej buzi i drobnych ramion ma doczepione nogi w pokracznych, szerolachnych spodniach roboczych i masywnych buciorach.
Wanna jest jedna. Bez opakowania.
- Bez opakowania -  stwierdza, co widzi. - Nie chce pani jej kupić, a my nie chcemy pani jej sprzedać...
Aha. Rozumiem, chociaż nic już nie rozumiem.
- Może mi pani znaleźć jakąś wannę razem z obudową? - pytam słabo i bez nadziei na sukces. Kobieta małej wiary.
- Oczywiście! - uśmiecha się pogodnie.
Znajduje. Pokazuje. Ja wreszcie mogę powiedzieć:
- To poproszę!
Kwitki wypisuje. Do innej pani odsyła po kolejne kwitki. 
Inna pani odsyła do następnej, gdzie pozbywam się swoich kwitków, czyli środków płatniczych  NBP. 
Sporo mi ich ubywa. 
Pani się uśmiecha. Mówi:
- Dziękuję. I zapraszamy ponownie.
O matko!
I już teraz mogę powiedzieć, że kupiłam sobie wannę!!!!

P.S.
Wanna wcale mi się
nie podoba.
Syn powiedział, że wygląda, jak koryto. Ma rację.
Ale, czy ja miałam jakiś wybór???

4 komentarze:

PAPROCH pisze...

I nas to czeka w niedalekiej pewnie przyszłości...
Aż mi słabo na myśl...

PAPROCH pisze...

PS. Nie jest taka zła, przyzwyczaicie się :-)

mamuśka pisze...

Was czeka więcej dylematów. Chłe, chłe!

PAPROCH pisze...

W rzeczy samej :-p
Bardzo mnie pocieszyłaś ;-)