niedziela, 30 września 2018

Dali Gali

Chociaż słońce wstaje w Barcelonie późno, nie znaczy to, że miasto ciągle śpi. 
Za oknem, zawieszonym tuż nad chodnikiem, życie hałasuje swojsko.

Samochody, skutery, motocykle, autobusy miejskie, odgłosy rozładunku, nawoływania.
Dzwon w kościele świętego Andrzeja wybija godzinę. 

Dzieci z plecakami do szkół, panowie z laptopami do biur.
Podróżni z walizkami na niedaleki dworzec.

Trochę inne drzewa, trochę inne kolory, trochę inne smaki.
Zapachy miejscami "niekoniecznie"...

Na ścianach tak samo bazgroły, w sklepach te same batoniki i lizaki, co w każdej polskiej "Żabce".
Tak samo naśmiecone petami.
Seniorzy z wózeczkami drepcą po zakupy.
Psy sikają.
Wszyscy wpatrzeni w swoje telefony i smartfony. 
Normalka.

Tylko słońce grzeje wściekle, jak w środku upalnego lata!
 
Na popołudnie piątkowe zaplanowaliśmy Muzeum Sztuki Katalońskiej.
 
Muzeum jest wielkie, wielkie, ogromne...
Obwarowane...schodami!
Dziesiątki, setki schodów! 
Na szczęście  (dla niektórych!), nie wszystkie trzeba pokonać pieszo, bo obok najczęściej kursują schody ruchome.  
Ale jak przyjemnie mieć TAKIE schody dla siebie!



W muzeum wystawa poświęcona żonie Salvadora Dali.
Dużo zdjęć, dużo rysunków, obrazów i tekstów poświęconych Gali.
Poza tym książki, listy, stroje, rzeczy osobiste, wspomnienia, filmy...

Dużo zadziwień.
Na filmie kredens, który Dali zamówił dla swojej żony u PIEKARZA! Kredens zrobiony (upieczony) z chleba. 
Jak powiadał mistrz, metalowe były w kredensie tylko zawiasy!

Dużo Gali.


Po atrakcjach duchowych, pora na coś dla ciała.
Oczywiście schody!
Po których można wspiąć się na taras i podziwiać z niego panoramę miasta.
Można też przespacerować się wokół po chodniczku biegnącym przy murze.
Dzięki!
Przez szpary w deseczkach widać kilkanaście metrów wolnej przestrzeni. Niech sobie inni depczą powietrze!
Ja popatrzę na  Barcelonę!

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Piękne to zdjęcie na schodach! :-)

mamuśka pisze...

A tych schodów akurat było 75