sobota, 29 września 2018

Proszę czekać, będzie podróż...

Wróciłam. 

Kiedy patrzę hen, za siebie...
Wydaje się, że podróż, to nieustanne czekanie.

Żeby tramwaj/pociąg  wreszcie nadjechał/ruszył.
Żeby kolejny pociąg/autobus  nadjechał/odjechał.
Żeby pojawiła się informacja o tym, przez którą bramkę będą wypuszczać.
Żeby bramkę otworzyli.
Żeby kolejka do bramki ruszyła z miejsca.
Żeby samolot wystartował. 
A kolejny pociąg przyjechał.
I odjechał.
I jeszcze jeden pociąg.
I tramwaj.
I autobus.

No, ale w końcu się dociera!

Znajomy (już!) dworzec, znajomy (!) placyk, znajomy wykusz z oświetlonym oknem, na pierwszym piętrze.


Mała M. czekała z zupą.
Pieczarkową.
Piernik Kot czmychnął. Ale tylko na chwilę.

I mogłam wreszcie odpocząć, w Barcelonie, na ulicy 
Carrer del Cinca.

(Cinca, to rzeka w Hiszpanii.)

I! Uwaga! Relacje będą następować!

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Nie mogłam się doczekać! :-)
Uwielbiam jak piszesz Mała M :-)

mamuśka pisze...

Czekajcie, a będzie Wam dane!:):):)