środa, 11 maja 2011

Efekt motyla









Trzydzieści jeden lat temu, w niedzielę, o 17-tej, w mieście Pabianice, zobaczyłam Go po raz pierwszy...






A gdyby...?
Gdybym nie zdecydowała się, żeby jechać na poślubne przyjęcie do Wiesi?
Gdyby On się nie zdecydował?
Gdyby nie dogonił mnie w drodze powrotnej na dworzec?
Gdyby nie zapamiętał numeru telefonu?
Gdyby jego była dziewczyna powiedziała: "wróć do mnie"?
Gdyby spółdzielnia mieszkaniowa nie przyspieszyła jego decyzji o ożenku i mógłby zastanawiać się dłużej?
Gdyby, gdyby...
Pijemy dziś rocznicową naleweczkę, którą nastawiliśmy jesienią.
- Świat byłby całkiem inny- mówi mój mąż i nie zastanawia się dłużej.
- Nic by nie było- orzeka moja córka.- Ani mnie, ani Mateuszka, ani Tymka...
No faktycznie, z jej punktu widzenia nic by nie było. My bylibyśmy w innym miejscu, może z innymi partnerami, z innymi dziećmi, w innych domach. Setki nitek nie połączyłoby różnych ludzi. Powstałaby za to inna sieć.
Myślę, że i nas by nie było, bo bylibyśmy zupełnie innymi ludźmi.
Gdyby motyl nie usiadł kiedyś na kapeluszu, nie zrobiłabym tego zdjęcia.
I was wszystkich tutaj też by teraz nie było:)



5 komentarzy:

PAPROCH pisze...

Szkoda, że to zdjęcie takie niewyraźne... Jest piękne.

mamuśka pisze...

może mi się uda zeskanować:)

PAPROCH pisze...

O, zniknęły komentarze.
A u mnie zniknął cały wpis ostatni :-/ niech szlag trafi tego bloggera :-/

mamuśka pisze...

Ale zdjęcie ładniejsze:)

PAPROCH pisze...

Tak:-) Śliczne :-)