środa, 4 lipca 2012

Na lipę






Lipa drobnolistna









Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!

Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,

Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie

Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.

Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,

Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.

Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły

Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.

A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,

Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.

Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie

Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie.


Lipy pachną. Jak to w lipcu. Pachną słodko i upojnie.

Poszłam odurzyć się zapachem lip, które rosną wokół naszego kościoła. W kościele, ciemnawym i chłodnym, msza dla kilkunastu wiernych. W kazaniu ksiądz mówi o niewiernym Tomaszu, tym rozsądnym sceptyku, który musiał dotknąć i sprawdzić osobiście...

"Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" -napisano w Ewangelii św. Jana.

Hmm...

Siedzę pod lipą, słońce mnie nie dochodzi, słowików ani szpaków ani widu, ale pracowite pszczoły brzęczą.

Próbuję czytać, lecz myśli uparcie błądzą wokół tego, czego nie widać, a w co wierzę. To łatwe. Wyobrażam sobie grubawego szlachcica, co pod lipą siadywał, z książką, jak i ja. Zapach lipy usypiał i może śniły mu się rymy i wersy ulotne.

Spać nie mogę, niewygodnie i nie wypada. A mądrzy ludzie mówią- nie spij, bo cię okradną. W to też wierzę.

Uwierzyć nie mogę w różne rzeczy, które widzę i słyszę.

Telefon brzęczący w kieszeni!!!

Mojego wnuka, który już mówi baba Basia!!!

Moje dorosłe dzieci, które jeszcze niedawno (!!!!!) woziłam w zółtym wózku wśród tych lip, które swym szeptem usypiały i kładły długie cienie w popołudniowym słońcu.

Nie wierzę, że życie tak szybko mija!

Nie mogę uwierzyć w to, co widzę w lustrze, "bo w sercu ciągle maj" i ciągle mam w duszy 30 lat.

Mówię sobie - Chwila! Miało być Tu i Teraz. Przeszłości już nie ma, przyszłość nie istnieje.

W przyszłości, czyli Tu i Teraz, już nie siedzę pod lipą. Siedzę przy moim ulubionym laptopie. Mąż chrapie. Zmywanie czeka. Nic nie pachnie.

Tylko upał ciągle taki sam.

A Twoje Tu i Teraz jest zupełnie inne. I kiedy indziej.

Więc gdzie ja właściwie jestem, jeśli mnie nie ma tutaj ani wtedy, ani później, ani teraz ???

Nigdy nie mogłam pogodzić się z tym, że strumienie płyną niezależnie od wszystkiego.




3 komentarze:

PAPROCH pisze...

A ja teraz też siedzę przed laptopem, choć nie jest mój ulubiony ;-) W domu spokój, chłopaki na spacerku. Na balkonie pranie schnie w upale, kot śpi w cieniu, mam na sobie beżową sukienkę, kupioną gdy dostałam się na studia (to już 10 lat!).
A dla mnie to wspaniałe, że strumienie płyną niezależnie od wszystkiego. Stałość natury jakoś mnie uspokaja.

mamuśka pisze...

Ale one płyną też , gdy nas tam nie ma!

PAPROCH pisze...

Nie wiem czemu, ale jakoś mnie to nie zasmuca :-)