piątek, 5 października 2018

Per saldo




Czego nie zobaczyłam tym razem w Barcelonie?

Żadnego Gaudiego -  ani parku Güell, ani Sagrady, ani Casa Mila ani Casa Batlló. 
Ramble tylko z daleka.
Dzielnicę Gotycką tranzytem, w drodze na plac Sant Jaume.
Park Ciutadella  peryferyjnie.

Z wielką ciekawością i fascynacją obserwowałam ludzi. 
Oczywiście mnóstwo turystów, ale tych jakoś się rozpoznaje.

Zwykli mieszkańcy nie rozglądają się, nie robią zdjęć.
Młodzi ludzie mają uszy pozatykane słuchawkami i wglapiają się w ekrany smartfonów. 
Starsi noszą szmaciane torby z zakupami.
Wyprowadzają na spacer psy.
Rano odprowadzają do szkoły dzieci.
O 16.30 czekają pod bramami szkół na koniec lekcji.
Robią zakupy w Mercadonie.

Chętnie, często, ciągle, odwiedzają kawiarnie i bary.
Chodzą tam na śniadanie, na poranną kawę i gazetę, po chrupiącą  bagietkę, na sok ze świeżych owoców.
Chodzą w czasie sjesty na tapas albo na pinchos, albo na pizzę:)
Na churros - nie tylko w tłusty czwartek.
Wieczorem chodzą napić się  wina i pogadać,  pogadać, pogadać!

Koniec września, zmrok, godzina 20.10 - przy stolikach stojących obficie przed lokalami, pełno ludzi.




Gdybym mogła, najchętniej fotografowałabym ludzi!
Tworzą niezwykła mozaikę, godną gaudowskiego trencadis, czyli techniki tworzenia z kawałków potłuczonej porcelany, ceramiki i szkła.






Młode dziewczyny, ciemnowłose, z brwiami, jak skrzydła jaskółki.
Siwe starsze panie, ciemnookie, z dużymi nosami, często o obfitych biustach.
Panowie o urodzie Banderasa, albo Picassa.
I dużo kobiet w chustach na głowach, albo w czarnych dredach, z tłuściutkimi  dziećmi.
Pakistańczycy - przy chodnikowych "interesach" i Chińczycy w małych sklepikach ze wszystkim.
Muzycy w metrze.
Lalkowate Japonki (to najczęściej turystki z malutkimi plecaczkami)
Marokańczycy - na nich trzeba uważać, Romowie, Rosjanie (często i wszędzie z wielkimi torbami).

Wieża Babel.


Ciągle jeszcze nie byłam na Tibidabo. 
Ani na stadionie Camp Nou.
Ani pod Kolumną Kolumba.
Ani...
Ani...
Ani...
Może następnym razem...

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Też uwielbiam ludzi obserwować :-) Skrzywienie zawodowe? ;-)
Wszystko zobaczysz następnymi razami. bo ta Barcelona to taka "nasza" powoli się robi :-)

mamuśka pisze...

Też tak czuję:)