niedziela, 2 lipca 2023

Znowu tam...



...byłam.

Po 41 latach  po raz drugi w Kołobrzegu.

Logistyka wyjazdu okazała się dość prosta. 

Mieszkanie wysprzątane, koty umówione na opiekę, bilety wykupione, trasa obkumana, plecak spakowany.

Plus kije w futerale. Jak wędka albo karabin.

Dworzec Łódź-Chojny o godzinie 6.48 opromieniony letnim,  rannym słońcem.

Na peronie pasażerowie w liczbie trzech.

Na dworcu dwie kasy, czynnych zero.

Dużo drzwi. Większość zamknięta.

Sporo ławek. Wszystkie wolne.

Najwięcej tablic z nakazami, zakazami i informacjami. 


Pociąg przyjeżdża i odjeżdża z opóźnieniem.

Które się może zwiększyć albo zmniejszyć. 

Pozostaje stabilne .

Jedziemy, jedziemy. 

Jaka piękna Polska cała...

Sobie czytam, sobie rozwiązuję, sobie rozmyślam.

Aż tu nagle! W Kaliszu! Wsiada Anioł!

Anioł ma białe giezło, białe skrzydła anielskie, włosy blond i anielską twarz.  Oczy przepasane białą koronką. Ciekawe, czego nie chce widzieć.

Aniołowi towarzyszy gwardia osób wcale nie anielskich, w ubraniach dziurawych, z włosami jak płomień albo i piekło. 

Gitarę mają, na której nie grają nic. 

Idę do miejsca z napisem WC i po drodze podglądam Anioła. Może mi się przyśnił? Nie! Siedzi wśród gawiedzi i dalej nic nie widzi. 

Wokół Anioła jest normalnie raczej. Gawiedź je kanapki, pije wodę Żywiec i głośno gada. O pierdołach.

Nie mogę przestać myśleć o Aniele.

Wypatruję go na poszczególnych stacjach, zastanawiając się, dokąd jedzie. Pleszew? Jarocin? Chocicza? Może Środa? 

- Oni do Poznania jadą - komentuje ktoś z tłumu, który coraz większy nad moją głową i Anioła mi zasłania - Na paradę równości.

W Poznaniu faktycznie roi się od zielonowłosych i tęczowych. Przebranych i nieubranych. Różowe Dredy w towarzystwie czarnych Emo. Niosą plakaty, kwiaty i dzieci.

Anioła brak.

Biegnę na peron dziesiąty. Schodami w górę, schodami w dół. 


 

W lewo. W prawo na zewnątrz. Znowu w dół,  a może w górę, kto by spamiętał te schody.

Jadę w wagonie jedenastym. 

 


Myślę ciągle o Aniele.

Czy on tylko dla mnie tam był? 

Nie wiem, ale dojeżdżam szczęśliwie i wpadam w obszerne ramiona Syna. Czeka przy wyjściu. 

A razem z nim  czeka na mnie 10 wspaniałych dni urlopu.

Czasami  w coś wierzę. 

Ostatnio w Anioły.


 

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Ładne :-)

mamuśka pisze...

No, ładny ten anioł był.