wtorek, 18 lipca 2023

Ulica P.

Ulica P. dawniej nazywała się Zakątna. 

Prawie jak Pokątna. 

Ta Pokątna za pubem Dziurawy Kocioł. Ta, na której czary, mary, potwory i zaraz za nią ulica Śmiertelnego Nokturnu.

Na ulicy Zakątnej mieszkała kiedyś nasza ciotka Józia ze swoim bratem, a wujkiem naszym Bronkiem.  

Jak przez mgłę, ale jednak pamiętam wizytę w ich domu na tej Zakątnej, pokątnej ulicy.

Wąski, ciemny pokój, z wysokim jak w wieży oknem wychodzącym na podwórko-studnię.

W tej ciasnej klitce musiało zmieścić się wszystko, a może nawet i więcej. 

Wielkie łóżko z górą puchatych poduszek, poukładanych jedna na drugiej, prawie jak w bajce o królewnie na ziarnku grochu.

Stół z krzesłami, stolik z radiem, stołek z miską, zlew z kranem, piec z fajerkami, doniczki z kwiatami, ramki z obrazami świętymi. No, i ich dwoje rzecz jasna.  Ciekawe, czy spali w jednym łóżku. Zresztą przez długi czas byłam przekonana, że są małżeństwem. 

Taka to była ulica.

Teraz nazywa się P. 

 

Los, a raczej rozkopane od A do Z  miasto, zmusiły mnie niedawno do pójścia ulicą P. od jej zarania do ujścia.

(Miasto rozkopane jest raczej od E do W, czyli ze wschodu na zachód, a ja musiałam dostać się z N do S)

Więc poszłam.

 

Ostatni raz wędrowałam ulicą P. w Dzień Świętych Wszystkich, towarzystwo miałam zacne, a zapadający szybko zmrok  krył w swoich objęciach mury, bramy, dachy i wszystko , co cichociemne.

Malowniczo świeciły niektóre okienka, nieliczne lampy okalały blaskiem korony drzew, a przy końcu ulicy P. powitał nas woonerf (wow!), całkiem jeszcze nowiutki, może ledwo trzyletni.

Ławeczki stylizowane, zaciszne (nomen omen) zakątki wśród krzewów, roślinki i płotki. Całość opromieniona magicznym światłem zwieszających się lamp.  Księżyc nad głowami. 

(To ostatnie to licentia poetica, bo nie pamiętam, czy księżyc ów był)

 O woonerfie poczytałam sobie na stronie UMŁ:

(pogrubienia moje, dla lepszego dramatyzmu)

"Jednym ze zwycięskich wniosków z budżetu obywatelskiego w poprzednich latach była przebudowa ul. P. na otoczenie bardziej przyjazne mieszkańcom.

Przeznaczony do przebudowy odcinek liczy ponad 300 metrów. W ten sposób stanie się najdłuższym woonerfem w Łodzi. 

- Po zakończeniu inwestycji będzie to strefa, po której mieszkańcy Łodzi będą mogli poruszać się całą szerokością. To będzie teren publiczny łączący funkcje ulicy, deptaka, parkingu i miejsca spotkań. Będzie to również strefa uspokojonego ruchu z priorytetem dla pieszych i rowerzystów. Zadbaliśmy też o podwyższenie bezpieczeństwa.

 Po kompletnym zrealizowaniu inwestycji na całym odcinku nawierzchnia zyska ozdobną kostkę, pojawią się nowe meble miejskie, czyli ławki, stojaki rowerowe, kosze. Będzie też blisko 60 miejsc parkingowych i nowe oświetlenie. Zieleń wzbogaci się o krzewy i byliny.

Łodzianie pokochali rozwiązanie, które wycisza ruch samochodowy, wprowadza więcej zieleni i zachęca do spotkań oraz spędzania czasu na świeżym powietrzu w bezpiecznej przestrzeni.

 - Wiemy, że ta okolica nie cieszyła się dobrą opinią wśród łodzian, ale chcemy to zmienić. Liczymy, że mieszkańcy docenią to, co tutaj robimy, a nawet samodzielnie zaczną dbać o tę okolicę - przekonuje Piotr W. z Zarządu Inwestycji Miejskich."


A zatem do meritum: poszłam. 

Woonerf. 

Meble miejskie  -  obecne. 

Stojaki rowerowe - puste.

Oświetlenie na miejscu - nie aktywne, bo słońce odwala robotę i wyciąga na tzw. światło dzienne wszystko, co noc zakrywa

Zieleń - owszem, mocno wzbogacona, nawet miejscami nadmiernie rozrośnięta

Mieszkańcy "zachęceni do spotkań oraz spędzania czasu na świeżym powietrzu w bezpiecznej przestrzeni" - bardzo obecni. Licznie zasiadają na ławeczkach (obficie obesranych przez gołębie i inną faunę latającą), bezpiecznie prężą muskuły okryte białymi niegdyś podkoszulkami na ramiączkach, w rękach dzierżą piwo, a z ust  sfruwają swobodnie "k...y j....e" i "p.......ne ch..e"

Po obu stronach woonerfu zabudowania, po lewej widzimy proszę państwa "nową inwestycję mieszkaniową", czyli dość wypasione apartamentowce z zakodowanymi wejściami, po prawej "starą zabudowę czynszową"

Zabudowa straszy łuszczącym się tynkiem, zapomnianymi sklepikami za rdzewiejącą roletą, licznymi i wielokulturowymi napisami na ścianach wszystkich. ŁKS rządzi.

Z bram zalatuje moczem i stęchlizną.

Na chodnikach pety, puszki po piwie, rozdeptane resztki zapiekanki z pobliskiej Żabki.

Nieświeży pan siedzi na kamiennych schodkach i odprowadza mnie wzrokiem. Bo, co ja tu robię?  Ja tam obca jestem.

Nie ma czarów, zostały mary, potwory i śmiertelna beznadzieja. 

Nie zauważam nikogo, kto pasowałby do  "143 komfortowych mieszkań o przemyślanych rozkładach. Wolisz 2, 3, a może 4 pokoje?"


Mija mnie para pchająca dwa wózki z dwoma maleństwami, jednym większym maleństwem i drugim mniejszym.

On mizernej postury, z twarzą naznaczoną życiem.

Ona, bardzo młoda, z perspektywą wielu jeszcze maleństw przed sobą.

Raczej nie zamieszkują apartamentowców.

Ale...

Może się mylę?

Może ich dzieci będą się wychowywać w  salonach z aneksem kuchennym, wśród wygodnych zestawów wypoczynkowych, na przeszklonych tarasach z widokiem na woonerf?

Albo dzieci ich dzieci...

Może wśród żyjących tam mugoli ukrywają się jacyś czarodzieje i książęta. Choćby i półkrwi?

Może dorzucą do mar i potworów czary i niewidy?

Ulicę P. wieńczy piękny, neogotycki  Kościół Środowisk Twórczych.

Niektórzy wierzą też w inne siły.

I w cuda.

Kto wie, czy ulica kapitana P. nie stanie się kiedyś nawet ulicą wyższej rangi.

P.S. Ja i tak jestem z Bałut...


4 komentarze:

PAPROCH pisze...

Musiałam sprawdzić w necie, gdzie była Zakątna. Czemu zmienili nazwę? Ładna była.

mamuśka pisze...

Czort wie. W 1990 pozmieniali mnóstwo. W czasie wojny nazywała się Clausewitzstraße.
Stefan Pogonowski zginął w 1920 roku w bitwie pod Radzyminem. Podobno "odwróciła się tam karta historii" w czasie Bitwy Warszawskiej. Miał 25 lat.

PAPROCH pisze...

Hmm... Nic o nim nie wiedziałam dotąd.

mamuśka pisze...

Ani ja!! Ma ciekawy grobowiec na Starym Cmentarzu, na zdjęciu w Wiki zobaczyłam