czwartek, 22 sierpnia 2013

W moim śnie...


W moim śnie dzisiejszym też płakałam. Bardzo.
Chodziłam po ulicach jakiegoś miasteczka i wiedziałam, że już kiedyś tam byłam. Z Nim.
Wiedziałam też, że już Go nie ma. I nie będzie. 
Płakałam strasznie. 
Pamięć posuwała mi obraz opartego niedbale o jakieś drzewo, w powypychanych dżinsach, w ulubionej, miodowej koszuli. Ręce splecione na piersiach, uśmiechał się.
Wiedziałam, że to tylko moja wyobraźnia. 
Wiedziałam, że już nigdy Go naprawdę nie zobaczę.
Płakałam.
Moi rodzice, którzy byli ze mną tym śnie, martwili się o mnie. Nie wiedzieli, jak mi pomóc.
Spakowałam swoje rzeczy, żeby wrócić do domu. Pokój był zupełnie pusty, gołe ściany. Tylko na podłodze leżało małe pudełeczko, a w nim dwie pary kolczyków.  Zrozumiałam, że to jakiś znak. Ale jaki?
Biegłam do przystanku autobusowego.
Zobaczyłam Go z daleka. 
Stał tam sobie, w wypchanych dżinsach  i swojej ulubionej koszuli...
W tamtej chwili uświadomiłam sobie, że moje wszystkie lęki były wyimaginowane, że wymyśliłam to wszystko, po to tylko, żeby  przygotować się na najgorsze. Że na razie jest jak dawniej, oboje żywi i szczęśliwi.
I z taką wielką ulgą i radością zawisłam mu na szyi. 
- Aleś ty ciężka!- powiedział z przyganą i pocałował mnie w czoło. 
Przez tę sekundę, na moment przed obudzeniem, czułam Go naprawdę.

"W moim śnie, cudownym śnie,
Przez zieloność wolno płyniesz
I do brzegu zbliżasz się.
Cudny kraj, cudny maj,

Słońce mruży twoje oczy,
Gdy całujesz, pieścisz mnie."

1 komentarz:

PAPROCH pisze...

Piękne zdjęcie :-*