środa, 28 maja 2008

Ich Dwoje...


Byli jak ogień i woda. 
Ojciec małomówny, spokojny, raczej powolny. Skupiony na tym, co robił. Cierpliwy. Naprawiał w domu różne rzeczy, przybijał, przyklejał, zelował buty, konstruował skrzyneczki, pudełeczka, pielęgnował kwiaty. Obrażał się milcząco, cicho. Nie odzywał się, siedział nieruchomo albo zasypiał.
Mama szybka, rozgadana, popędliwa. Nie lubiła żadnych drobnych robót wymagających długotrwałej precyzji. Nie robiła na drutach, nie wyszywała, szyła tylko najprostszym ściegiem. Nie czytała książek, tylko gazety. Łatwo się złościła i wyrzucała wtedy z siebie przykre słowa, raniące. Zarzucała Tacie, że nie może się z nim dogadać, że jest nieczuły, uparty.
Ojciec czasami też wybuchał, wtedy było jeszcze gorzej, bo widać było po nim, że jest doprowadzony do ostateczności. Mówił "niech to piorun jasny!", trzęsły mu się ręce, czasami rzucał czymś, co miał akurat w ręku. 

Nigdy jednak nie widziałam, żeby Mamę uderzył. Nie bił też nas, choć być może mój Brat za coś oberwał, a i ja dostałam kiedyś klapsa. Nigdy jednak nie bałam się Taty.
Mama była bardziej skłonna, żeby mnie albo Jurka trzepnąć. 

Kiedyś pokłóciliśmy się strasznie o kisiel. Właściwie, to ja zawiniłam. Najpierw kazałam Jurkowi zjeść moją porcję, a potem nagle zmieniłam zdanie i zaczęłam jęczeć i skarżyć. Mama akurat rozmawiała z panią Świderską. Upominała nas kilka razy. Wreszcie rozzłoszczona chwyciła pas i zbiła mojego brata, trochę na oślep. Zasłaniał się rękami i płakał. Wtedy do mnie dotarło, że tak naprawdę, to ja powinnam dostać to lanie.
Bardziej jednak nie lubiłam jej utyskiwania, zrzędzenia, niemiłych słów, krytyki.
W tygodniu rodzice właściwie się nie widywali. 

Pracowali na zmiany do czasu, aż ja byłam na tyle duża, żeby samodzielnie wychodzić i wracać ze szkoły. Ale i wtedy co drugi tydzień ojca po południu nie było. Zostawiali sobie "liściki", bynajmniej nie miłosne:) Pisali, co jest na obiad, co trzeba kupić, zrobić w domu.
Mama po urodzeniu Jurka przestała pracować w szwalni - tkalni a zaczęła w Łódzkiej Fabryce Zegarów. Robiła tam...wiertła dentystyczne! 

Był to jedyny w Polsce taki oddział. 
Pracowała przy frezarce i szlifierce, sprawdzała jakość, pakowała wiertła w małe, płaskie pudełeczka. W fartuchach, które przynosiła do prania, znajdowałam malutkie pręciki z główkami różnych kształtów. Mama fachowo nazywała je: szczelinowce, gwiazdki, różyczki...Jej ubrania i ręce często śmierdziały benzyną, której używali do płukania .
Tata do renty pracował w Zakładach Włókienniczych im. Dubois. 

Pracował na bielniku i farbiarni. W smrodzie chemikaliów i wilgoci. 
Na rencie i emeryturze dorabiał jako nocny stróż w szkołach, najpierw w Technikum Włókienniczym a później w szkole podstawowej obok nas na Retkini. 
Pracował bardzo długo. Myślę, że ze 60 lat jego życia wypełniła praca.
Razem byli ze sobą w niedziele. 

Gdy nie byli na siebie obrażeni, trzymali się za rękę, Mama całowała Tatę w policzek, we włosy, czasem kładła sobie jego głowę na kolanach, gdy czytał i głaskała. Mówiła o nim, że jest dobrym człowiekiem.
Spali w jednym łóżku, ale nigdy nie byłam świadkiem ich zbliżenia. 

Nie mam pojęcia, kiedy to robili. 
W tym jednym pokoju, przy takim trybie życia i pracy, seks wydaje mi się ostatnią rzeczą, na którą mogliby znaleźć okazje. A jednak... kiedyś w taty kieszeni (czego ja tam szukałam?), znalazłam prezerwatywy. 
A w szafie, skrzętnie ukryta pod stosem pościeli leżała książeczka" O czym każde małżeństwo wiedzieć powinno" (albo jakoś tak!!!)
Tata nie mówił o uczuciach. W ogóle za dużo nie mówił, nie znałam jego poglądów na wiele spraw, jego przemyśleń. Nie wtrącał się do mojego wychowania, nie chodził na wywiadówki, nie pytał nigdy o szkołę.

Gdy okazywało się, że mam dobre stopnie, przytulał mnie tylko, trochę niezręcznie i całował w czubek głowy. 
Nie okazywał też uczuć Mamie. Nie kupował jej kwiatów, ani prezentów. Może tylko na gwiazdkę. Na imieniny na ogół dostawała uskładaną przez niego z zaskórniaków jakąś kwotę. Miała sobie sama coś kupić. 
Mama przytulała go tak sobie, bez okazji, z przypływu chęci. Pozwalał na to, może nawet było mu przyjemnie, ale nie odwzajemniał raczej tych gestów. Swoją miłość i przywiązanie do niej i do nas okazywał tylko w działaniach. Oddawał Mamie pensję, sprzątał, robił zakupy, wykonywał różne ciężkie i brudne prace - nosił węgiel z komórki, ziemniaki, czyścił buty, wygarniał popiół z pieca, malował podłogi, mył okna, przestawiał pralkę do prania, nosił pranie na strych, wieszał duże sztuki bielizny...
O tym, że zależy mu na Mamie przekonałam się, gdy zachorowała. 

Miałam 20 lat i byłam na I - szym roku studiów. Mieszkaliśmy jeszcze na Wojska Polskiego. 
Mama któregoś dnia wróciła wcześniej z pracy, bo zrobiło jej się słabo i zakładowy lekarz stwierdził zaburzenia w pracy serca. Pewnie było to związane z okresem przekwitania, ale wysłali ją po jakimś czasie na rentę. Pamiętam noce, gdy Mama siadała nagle na łóżku i spazmatycznie wciągała powietrze. 
Spałam na tapczanie. Budziłam się, ale udawałam, że śpię. 
Miałam 20 lat, ale w duszy byłam jeszcze dzieckiem. Bałam się, że Mama umrze. Śniły mi się pogrzeby. 
Latem, gdy wyjechałam jako wychowawczyni  na kolonie, mama trafiła do szpitala. Tata przyjechał do mnie z bladą twarzą. On też się bał. Nie wiedział, co robić. Powiedział do mnie:"chciałbym pierwszy umrzeć".
Na szczęście musieli jeszcze na to oboje poczekać.

4 komentarze:

PAPROCH pisze...

Piękna historia. Myślę, że Dziadek podobnie okazywał uczucia jak mój Tata, a Twój mąż oraz mój mąż...:-)
Poprzez codzienność. Zwykłe gesty i działania, żadne specjalne na ogół:-) Może taki sposób jest najbardziej wartościowy?...
No, a tak poza tym to bardzo jestem ciekawa, czego Ty tam szukałaś, po tych dziadkowych kieszeniach...
Cóż, ja też kiedyś, będąc jeszcze chyba dzieciakiem, w naszym domowym sejfie zoczyłam takąż samą zawartość. Czego ja tam szukałam?;-)

mamuśka pisze...

Prawdopodobnie szukałam papierosków..:))))

Anonimowy pisze...

Pewnie trudno w to uwierzyć, ale aż się popłakałam przy ostatnich zdaniach...

mamuśka pisze...

Pani Agato! Wzrusza mnie Pani:))) Dziękuje za te słowa!