poniedziałek, 11 maja 2015

Było wczoraj...



Wczoraj.
35 lat temu.
Wtedy jechałam na wesele. Do Pabianic.
Wszystko miało się jeszcze wydarzyć.
Wczoraj jechałam na cmentarz.
Wszystko już było.
Wtedy, być może, miałam w torebce miniaturowy tomik Gałczyńskiego.
Wczoraj - czytnik lark
Na czytniku powieść kryminalna Tess Gerritsen "Milcząca dziewczyna"
I nagle, w tym tramwaju, w tym kryminale, czytam:



- Samotność dla nikogo nie jest łatwa. Na pewno kogoś pan znajdzie.
Patrzy na mnie i widzę w jego oczach ból.
– Ale pani nigdy nie wyszła ponownie za mąż, pani Fang.
– Nie.
– Na pewno pojawiali się jacyś interesujący mężczyźni.
– Jak można zastąpić kimś innym miłość swojego życia? – mówię wprost. – Moim mężem jest James. Zawsze nim będzie.
Potrzebuje dobrej chwili, by przemyśleć to, co powiedziałam. Potem mówi:
– Zawsze myślałem, że taka właśnie powinna być miłość.
– Bo taka jest.
Patrzy na mnie, a jego oczy rozświetla dziwny blask.
– Tylko dla niektórych z nas.
Czytam i czuję, jak łzy mi płyną po policzkach.
Po prostu płyną. 
Moim mężem jest Mąż. Zawsze nim będzie.