piątek, 12 kwietnia 2024

Porto mówi: sprawdzam!

 

 

Nie wiedziałam nic o Portugalii. Tyle, że Lizbona i Tag. 

Wino Porto, bo z Porto.

I klub. FC Porto. 


Przeczytałam świetną książkę Izy Klementowskiej "Samotność Portugalczyka". Dowiedziałam się. 

O Rewolucji Goździków. O wojnach kolonialnych. O reżimie Salazara. 

O trzech walczących feministkach Mariach.

O dzielnym konsulu Mendesie, który w 1940 roku uratował życie ponad dziesięciu tysiącom Żydów, wystawiając im wizy wyjazdowe do Stanów Zjednoczonych.

I o tym, że nic w życiu nie jest trwałe. Więc nie ma co się przejmować pierdołami.

 

Życzliwe mi OSOBY mówiły też, że tam ciepło. Słoneczko. 

Południe. Plaże. Opalanie.

Weź kapelusz. I okulary przeciwsłoneczne.

Sukienkę przewiewną. 

 

Zabrałam sweter, szalik, czapkę i rękawiczki. Oraz parasolkę.

Bo ja zmarzlak jestem. I całe szczęście.

Nikt bowiem nie powiedział, że:

" Porto to jedno z najbardziej mokrych miast południowej Europy "

Oraz: 

"Porada: Kwiecień obfituje w opady, zwykle lepiej więc przełożyć plany aż do maja"

 

Tego dowiedziałam się na miejscu.

W poniedziałek wieczorem Porto przywitało nas delikatnym ostrzeżeniem pogodowym. Padało ostrożnie, niezauważalnie prawie. Wiaterek zawiewał finezyjnie. Lodowato.

We wtorek deszcz szybko nabrał rozmachu. A wiatr wigoru.

Lało. Wiało. Buty przemiękały. Parasole odwracały się na nice.

Palmy się gięły. Samochody produkowały fontanny błota.

Porto mówiło: sprawdzam! Czy naprawdę chcecie tu zostać?

 

Gdzie jesteś, cieplutkie moje miasto rodzinne, z którego dzień wcześniej wyjechałam  w T-shircie? 

Nic nie widać było spod parasola, prócz mokrego chodnika nierównego.

A spoza zalanych deszczem szyb autobusu obwożącego turystów po zakorkowanym mieście tylko mgliste zarysy świata.


Chwilunia, Porto! - pomyślałam - Nie po to żem się tłukła w turbulencjach przez ponad trzy tysiące kilometrów, żeby teraz miał mnie deszcz wystraszyć.

Polak potrafi.

Szable w dłoń !  Znaczy czapki na głowy, szaliki na szyję, parasole do rąk. Daliśmy radę!!

Pod wieczór deszcz ustał.

Uspokoiła się rzeka Duero (po portugalsku Douro)





A ja w sklepie z pamiątkami zrobiłam takie zdjęcie:

Prawda, że ładne?

2 komentarze:

PAPROCH pisze...

Piękne!
I w ogóle fajne zdjęcia 🙂

mamuśka pisze...

Fajna wycieczka!