poniedziałek, 24 marca 2008

Sąsiedzi najmilsi


Naszymi najlepszymi sąsiadami byli państwo Świderscy. 
On miał na imię Stefan, ale ona mówiła do niego Lalek. 
Ona miała na imię Kazimiera.
Dwie ich córki, Bożenka i Jadzia, były sporo starsze, nawet od Jurka.
Bożenki bal maturalny zapamiętałam z powodu jej sukni. 

Była szeroka, marszczona, na sztywnej halce. Biała albo różowa. Bożenka wydawała mi się w niej królewną.
Młodsza, Jadzia, wyglądała zawsze elegancko. Pani Świderska szyła swoim córkom modne ubrania.
Jadzia była wysoka, chuda i postrzelona. Szybko mówiła, głośno się śmiała. Wyszła za mąż za bardzo przystojnego studenta, Kazika Szymańskiego. Kiedy miałam 13 lat urodziła syna, Jarka. Kilkanaście lat później, gdy mieszkaliśmy już wszyscy w innych domach, Jadzia urodziła córeczkę.
Bożenka ze swoim mężem, który był starszy od niej i wcale mi się nie podobał, wyprowadziła się do Chorzowa.
Państwo Świderscy mieli piękne, duże mieszkanie (tak mi się wtedy wydawało), pełne dużych, solidnych mebli. 

Pan Świderski dorabiał w domu szyciem męskiej odzieży, żona mu pomagała przy wykańczaniu. 
Ona nigdy nie pracowała. 
Prowadziła dom, w którym zawsze było bogaciej i wystawniej niż u nas. 
Pan Świderski był jakąś WAŻNĄ OSOBĄ w radzie Zakładowej. 
WAŻNE OSOBY mogły wtedy załatwiać dużo różnych rzeczy. 
Pan Świderski załatwił Tacie pracę w zakładach włókienniczych im. Dubois. Nigdy go nie lubiłam. 
Był duży, zwalisty i czasem złośliwie coś komentował.
Pani Kazia często wpadała do Mamy na plotki. Na ogół przychodziła pod błahym pretekstem, pożyczyć soli albo jajko. Stawała przy drzwiach, jakby zaraz miała właśnie wyjść i rozmawiały czasem godzinę, albo dłużej. Uwielbiałam się przysłuchiwać tym rozmowom. 

Pani Kazia miała dużo do opowiadania o świecie i o ŚWIECIE. 
Opowiadała też o perypetiach swoich córek oraz siostry, która zdradzała męża ( a może to on zdradzał ją!). Była zawsze ładnie ubrana, uczesana i miała lekki makijaż. Nosiła też pantofelki z pomponikami, na niedużym obcasie. Lubiłam bardzo panią Świderską.
Kiedy państwo Świderscy wyjeżdżali na wczasy, pilnowaliśmy ich mieszkania. 

Ojciec podlewał kwiaty. Chodziłam razem z nim i spokojnie, długo przyglądałam się wszystkiemu. 
Kredens na wysoki połysk. Za szybkami z kryształowego szkła dużo różnych, ładnych naczyń. 
Figurki z porcelany. 
Zegar w szafce na ścianie. Wahadło tykało równomiernie, poza tym było cicho... Bo za ich oknami nie jeździły tramwaje, tak jak za naszymi. 
Mieli dwa pokoje, przerobione z jednego dużego. I kuchnię. 
Za szafą stała maszyna do szycia, pachniało starym suknem z deski do prasowania, w poduszeczce na ścianie jeżyły się igły i szpilki...
W części kuchennej stał biały kredens, opasły, przepastny... Z ogromną ilością różnych naczyń, które czasem pożyczaliśmy, gdy byli u nas goście.
U państwa Świderskich były zawsze bogate święta. Lubiłam siedzieć wtedy na wodniarce (nie wiem, dlaczego tak się nazywała, bo trzymano w niej węgiel!), w kuchni, przy stole i patrzeć, jak pani Świderska miele mak albo uciera ser na sernik w wielkiej makutrze. 

Zawsze częstowała nas tymi smakołykami, które przynosiła "na spróbowanie" albo gdy zostały po przyjęciu...
Któregoś roku, po przyjeździe z delegacji do ZSRR, pan Świderski przywiózł telewizor. 

Mogliśmy teraz chodzić na niektóre filmy do nich, choć czasem pan Świderski mi odmawiał. 
Czułam się wtedy bardzo źle, jakbym w czymś zawiniła i ukarano mnie. 
Być może cierpiał już wtedy na serce. Miał trzy zawały i mówiono, że to się zdarza bardzo rzadko, że człowiek takie trzy zawały przeżywa. Mama twierdziła, że to dzięki temu, że ma dobrą opiekę, bo jest "szychą". I, że "zwykłymi" ludźmi tak się nie zajmują...
Jednak to pani Świderska zmarła wcześniej! Zmarła na marskość wątroby. Pamiętam, że było mi smutno, choć wtedy, gdy to się stało, nie byli już naszymi sąsiadami. Ktoś inny wprowadził się do ich pięknego mieszkania, nawet nie pamiętam dokładnie, kto... 

Stało się tak, jakby za dawnymi drzwiami państwa Świderskich pozostała tylko pustka...

4 komentarze:

PAPROCH pisze...

Miło było mieć takich sąsiadów, co?... Wyobrażam sobie panią Świderską w tych pantofelkach... Elegantka...:-)

mamuśka pisze...

No, ba! Elegantka!

Dominika Starańska pisze...

Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

mamuśka pisze...

Dziękuję.
Pozdrawiam również, Pani Dominiko.
Widzę, że wpisała się Pani w moje urodziny:)