wtorek, 25 marca 2008

Święta...


Z okresu dzieciństwa nie mam wielu konkretnych wspomnień. Pozostał mi raczej ogólny klimat tych lat, które biegły znacznie, znacznie wolniej niż teraz.
Jedną choinkę od drugiej oddzielały długie dni roztaplanej wiosny, gorącego lata pachnącego rozgrzaną smołą i truskawkami, wilgotnej, chłodnej jesieni z brązowymi kulkami kasztanów i białego, skrzypiącego, mroźnego grudnia.
Uwielbiałam Boże Narodzenie!
Tata kupował choinkę w składzie opałowym naprzeciwko. 

Miała na ogół ze 2 metry. 
Ozdabialiśmy ją zawsze tymi samymi bombkami. 
Najbardziej lubiłam taką z namalowanym Mikołajem, który niósł na ramieniu choinkę. 
Zawsze wieszaliśmy anielskie włosy z celofanu. Pocierałam je paznokciem i zwijały się w rurkowate, błyszczące loki. 
W specjalnych lichtarzykach przypinane były świeczki. 
W wigilię po kolacji Mama pozwalała zapalić jedną świeczkę, zawsze pod ścisłą kontrolą. Panicznie bała się pożaru.
Dzień przed wigilią Mama gotowała szynkę, którą trzeba było "wystać" przez kilka godzin u rzeźnika. 

Najlepszym "staczem" był Tata. Szedł do sklepowej kolejki skoro świt, czasem już o 5-tej rano. Mama zmieniała go na jakiś czas, żeby przyszedł zjeść śniadanie, potem znowu się zmieniali. 
Szynka była bez kości, porządnie osznurowana, pachnąca. Gotowała się w wielkim garze, roztaczając wspaniały zapach wędzonki. 
Mama do późna w nocy piekła ciasta. Rano, w wigilię budziły mnie aromaty wanilii i maku.
Ciasta na ogół były zawsze takie same - drożdżowe z kruszonką, strucla makowa i sernik z ułożoną krateczką z wałeczków ciasta. Wszystkie posypane grubą, bielutką warstwą cukru pudru.
Na obiad zawsze były śledzie z ziemniakami. Czułam się strasznie głodna czekając na wigilijną wieczerzę. To zapachy tak pobudzały apetyt.
Ale jeszcze trzeba było czekać. 

Jeszcze Tata, albo Jurek tarli w otwartym oknie piekielnie szczypiący w oczy chrzan. 
Jeszcze trzeba było wyskoczyć po włoszczyznę. 
Jeszcze łazanki, pokrojone drobniutko, suszyły się rozłożone na lnianej ściereczce. 
Jeszcze trzeba stół nakryć. I te talerze świąteczne umyć. 
Te talerze ze ślubnego serwisu rodziców. I przetrzeć kieliszki....
Wreszcie zasiadaliśmy do stołu. 

Dzieliliśmy się opłatkiem. Potem była zupa grzybowa z łazankami, karp smażony, kapusta z grochem, kluski z makiem (ulubione danie taty), kompot z suszu no i wreszcie ciasta! 
W bogatszych latach orzechy, pomarańcze, czekoladki... 
Pod choinką czekały prezenty. Najwięcej prezentów dostawałam ja, jako najmłodsza.
Tylko raz przyszedł do nas Mikołaj. 

Byłam przerażona. Przyniósł mi co prawda piękną lalkę w krakowskim stroju, z czarnymi warkoczami i z zamykanymi oczami, ale wolałabym ją znaleźć tradycyjnie, pod choinką. 
Mikołaj mówił grubym głosem i kazał mi recytować jakiś wierszyk. Nie pamiętam, czy coś wydukałam, ale na pewno schowałam się potem pod stół. Później dowiedziałam się, że Mikołajem była Jadzia Świderska. Poczułam się upokorzona...
Święta spędzaliśmy na zmianę u nas, u siostry Mamy, Celinki i w Aleksandrowie, u ich trzeciej siostry, Ani. 

Dotyczyły te zmiany również Nowego Roku i Świąt Wielkanocnych.
Najbardziej lubiłam jeździć do Aleksandrowa, który był namiastką wsi. Poza tym ciocia Andzia piekła przepyszne ciasta ze wspaniałym, lśniącym lukrem. Było tam w Aleksandrowie bogaciej, bardziej ozdobnie. Stół uginał się od smakołyków. Choinka bardziej błyszczała, powietrze bardziej pachniało, śnieg głośniej skrzypiał. 

Wracało się długo, klekocącym tramwajem. 
Za oknami rozciągały się pola, a nad nimi migotały roje gwiazd. 
Było jak w bajce...


4 komentarze:

PAPROCH pisze...

I ja zawsze uwielbiałam Boże Narodzenie. Uwielbiam nadal!:-) Pachnie ono dla mnie choinką, świeżo wypranymi firankami (choć przecież już dawno u nas w domu firanek się nie używa;-p), pierniczkami, makiem, suszonymi grzybami... Nie mogę się doczekać kolejnej Gwiazdki jak tylko kończy się aktualna;-) A na zdjęciu w Twoim blogu przepiękna puchata bombka:-) Nowa jakaś?

mamuśka pisze...

Nowa:) Choinka była głównie biała...

Mateusz pisze...

No ładna była choinka w tym roku, nie mama? Fajnie piszesz o tych świętach, aż zacząłem tęsknic za Bożym narodzeniem;)

mamuśka pisze...

No, ładna, synek :) sam ją tak przystroiłeś:)